Chodzi o wójtów, burmistrzów, prezydentów miast oraz radnych. Nie przedstawili informacji o swoim majątku, mimo że mieli na to aż 30 dni od ślubowania. Ta opieszałość będzie ich kosztować samorządowe mandaty, czyli mówiąc wprost - stracą pracę. Bo - jak przypomniał minister spraw wewnętrznych Ludwik Dorn - samorządowcy tracą mandaty automatycznie, jeśli nie złożą w terminie oświadczeń.

To jest nie lada kłopot. Bo to wręcz pewne, że w niektórych gminach trzeba będzie od nowa rozpisywać wybory. Przykładowo, tylko na samej Lubelszczyźnie mandaty miałoby stracić aż 50 samorządowców. Niektóre gminy już podjęły pierwsze uchwały o odebraniu mandatów.

Problem może też mieć Warszawa. Bo wciąż nie jest pewne, czy nowa prezydent stolicy - Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO) - nie straci swojego prezydenckiego mandatu. Gronkiewicz-Waltz o dwa dni spóźniła się z oświadczeniem majątkowym męża.

Stołeczna prezydent broni się jednak, że złożyła oświadczenie tylko z własnej nadgorliwości. Bo - jak twierdzi - nie musiała tego robić. Dlaczego? Według niej jej mąż nie prowadzi działalności w Warszawie. I to ją zwalnia z obowiązku. Jednak prawo - według ministra Dorna - mówi co innego. To, czy powinna składać ośwadczenie o finansach męża zależy od tego, czy jego firma jest zarejestrowana w gminie Warszawa. Jeśli tak, to niewykluczone, że Gronkiewicz-Waltz straci mandat, a Warszawa - prezydenta. Zdecyduje o tym najprawdopodobnie nadzwyczajna sesja rady miasta, podczas której Gonkiewicz-Waltz będzie musiała wytłumaczyć się z opóźnienia.

I właśnie do tych prawnych zawiłości sprowadza się cały problem. Bo przepisy dotyczące samorządów są wyjątkowo niejasne i prowadzące do prawdziwych absurdów. Przykład? We Wrocławiu mandatu starosty został pozbawiony dzisiaj Andrzej Wąsik. Jednak odzyskał go po 15 minutach. Bo radni najpierw pozbawili go funkcji, by po chwili oddać mu fotel. Wystarczyło krótkie głosowanie.