Lepper zaprzecza zaprzecza doniesieniom mediów, jakoby robił w Niemczech badania DNA na ojcostwo dziecka Anety Krawczyk.

"Nic wspólnego nie miałem z panią Krawczyk. Nie miałem cienia wątpliwości. Ja ojcem być nie mogę" - mówił Lepper na, specjalnie zwołanej po dzisiejszych publikacjach prasowych, konferencji prasowej. Zapowiedział też, że dziennikarzy, którzy opisywali tzw. seksaferę w Samoobronie, poda do sądu. Stwierdził, że sprawa molestowania seksualnego pracownic biur Samoobrony przez posłów tej partii jest rozdmuchana sztucznie przez prasę.

Lepper wyjaśnił też, że nie robił badań na ojcostwo, bo nie był podejrzany w tej sprawie. Żądał jednak, by prokuratura wystąpiła do niego z taką prośbą. Jak twierdzi - dla uspokojenia opinii publicznej. Tak się stanie. Rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania powiedział, że prokuratura w przyszłym tygodniu zwróci się do wicepremiera, by zrobił takie badania.

Lepper twierdzi, że za aferą stali politycy. Jak stwierdził - niektórzy byli członkami jego partii w Łodzi. Wezwał Anetę Krawczyk, by powiedziała, kto ją namawiał do pomawiania polityków Samoobrony.

Szef Samoobrony zapewnił też, że jeśli byłemu posłowi Samoobrony, Stanisławowi Łyżwińskiemu, nie zostaną postawione prokuratorskie zarzuty, to będzie mógł wrócić do partii. "Ma wielkie zasługi dla nas. Drzwi są dla niego otwarte" - powiedział Lepper.

W piątek Aneta Krawczyk powiedziała, że Lepper nie jest ojcem jej dziecka. Wcześniej jej pełnomocniczka mówiła, że "przed zajściem w ciążę Aneta Krawczyk współżyła tylko ze Stanisławem Łyżwińskim i Andrzejem Lepperem". Ojcostwo Łyżwińskiego już wykluczyły badania DNA.