Nie ma tygodnia, żeby któryś z koalicjantów PiS nie groził, że opuści koalicję. A to LPR chce wymusić na premierze korzystne dla siebie decyzje, a to nie podoba się coś Samoobronie. Ale ostatnie ultimatum Andrzeja Leppera dotyczące skupu żywca od rolników było zupełnie bezpodstawne. Premier Jarosław Kaczyński potwierdza, że skup będzie, bo takie decyzje zapadły już dawno temu. I zapewnia, że w budżecie są na to odłożone pieniądze.

Nosem na dodatkowy skup żywca w Polsce kręci Komisja Europejska. Jej rzecznik twierdzi, że Warszawa najpierw powinna poprosić o zgodę na to w Brukseli. Ale według wicepremiera Leppera, nie ma takiej potrzeby, bo to nie interwencja na rynku, a tylko zwiększenie państwowych zapasów.

Tymczasem - jakby wbrew słowom premiera Kaczyńskiego - minister gospodarki Piotr Woźniak, wysłał do Leppera pismo, z którego ma wynikać, że Agencja Rezerw Materiałowych, która miałaby skupować mięso, nie ma na to pieniędzy.

W programie "Teraz My" w telewizji TVN Andrzej Lepper ponownie więc zagroził, że jeżeli do czwartku rząd nie rozpocznie skupu, to on odejdzie z rządu.

"Mam to pismo. Ono przyszło do mnie dziś po posiedzeniu rządu. Jestem zbulwersowany. Rozmawiałem z ministrem Przemysławem Gosiewskim w tej sprawie. Powiedział mi, że rozmawiał z ministrem Woźniakiem, a to pismo jest nieporozumieniem" - stwierdził Lepper.

Pytany, czy jeśli odejdzie z rządu, wyjdzie z rolnikami protestować na ulice powiedział: "Ja rolników zachęcam. Nie tylko na drogach, ale przede wszystkim musimy stanąć przed zakładami skupującymi trzodę chlewną".



Według Leppera na skup wieprzowiny rząd powinien wydać z budżetu ok. 500 mln zł. Jego zdaniem jednak te pieniądze zwrócą się po sprzedaży mięsa.