Zmiana na stanowisku szefa TVP budzi wciąż gorące spory. Opozycja mówi, że Bronisław Wildstein przestał być prezesem, bo zbyt mało dbał o interesy PiS w telewizji. Koalicja z kolei podkreśla, że Andrzej Urbański jest tylko tymczasowym szefem, a konkurs na nowego prezesa już został ogłoszony.

Jan Rokita z PO mówił w Radiu Zet, że zmiana polega na tym, iż postać, która miała autonomię - Bronisława Wildsteina - zastępuje osoba, która zna się na telewizji, ale będzie wykonywała zlecenia braci Kaczyńskich. "Urbański to zausznik Lecha Kaczyńskiego" - podkreśla Rokita i dodaje żartem, że teraz ramówka TVP będzie układana w Pałacu Prezydenckim.

Sojusz Lewicy Demokratycznej zarzuca, że Wildstein odszedł, ponieważ "słabo sprzedawał sukcesy rządu". Poseł Jerzy Szmajdziński uważa, że ten sam los czeka Urbańskiego, jeśli się lepiej nie sprawdzi.

Ale wicemarszałek Senatu Krzysztof Putra z PiS gdzie indziej upatruje przyczyn dymisji poprzedniego prezesa TVP. W programie TVN podkreślił, że Bronisław Wildstein jest świetnym dziennikarzem, ale miał kłopoty z zarządzaniem dużą firmą. I to właśnie kłopoty ekonomiczne był powodem jego odwołania. Putra przyznał jednak, że za czasów prezesury Wildsteina "telewizja rząd atakowała".

A PSL, LPR i Samoobrona dają Andrzejowi Urbańskiemu kredyt zaufania. Politycy tych partii liczą przede wszystkim, że p.o. prezesa TVP przywróci program "Forum".