"Rzeczywiście prezydent ma taki pomysł, żeby zrobić Sikorskiego ambasadorem w USA" - potwierdza informacje jeden z pracowników Kancelarii Prezydenta.

Sikorski nie potwierdza tych informacji i nie zaprzecza im. Politycy PiS twierdzą, że on sam najchętniej widziałby się w fotelu stałego przedstawiciela przy NATO. "Ambasada w Waszyngtonie dla Sikorskiego to bardzo dobry pomysł - komentuje osoba towarzysząca często Sikorskiemu w jego wizytach w stolicy USA. - Sikorski zna tam wszystkich świętych" - przekonuje nasz rozmówca. Jego zdaniem być może nie ma drugiej osoby w Polsce, która tak zna Waszyngton.

"Kiedy tam z nim byłem, pokazywał mi polityków, dziennikarzy, lobbystów i mówił: z jego dziećmi wspólnie jeździliśmy na piknik, a żona tego pana, zostawiła go dla tamtego generała... On po prostu wszystkich zna i nie ma przed nimi psychologicznej bariery; potrafi być twardy i wymagający, bo czuje się z nimi swobodnie" - wylicza zalety Sikorskiego nasz informator.

Sikorski nie tylko przez kilka lat mieszkał w Waszyngtonie, ale kierował też Nową Inicjatywą Atlantycką (NAI), wpływową organizacją pozarządową. Jako dyrektor NAI zajmował się wspieraniem współpracy pomiędzy USA a Europą oraz promowaniem w USA istotnych spraw dla Europy Środkowej i Wschodniej. W tym okresie dał się poznać jako prężny organizator. Ma też dodatkowy atut: jego żona, Anne Appelbaum, jest znaną amerykańską dziennikarką, laureatką prestiżowej Nagrody Pulitzera za książkę "Historia Gułagu". "Taka żona dla dyplomaty to prawdziwie tajna broń" - dodaje nasz rozmówca.

A tajna broń bardzo się Sikorskiemu przyda: w Waszyngtonie miałby już teraz zabiegać o dobre kontakty z następcą Georga W. Busha. Natomiast nie brałby raczej udziału w rozmowach o instalacji tarczy antyrakietowej w Polsce. "Jego współudział w dyskusji nad tarczą wydaje się nierealny" - ocenia nasz informator. "Przynajmniej jako ambasadora, bo procedura powołania trwa w najlepszym razie około trzech miesięcy" - wyjaśnia nasz rozmówca.

Chociaż dodaje, że zawsze można go doprosić do rozmów na zasadzie ad hoc jako osobę kompetentną. Jednak to mało prawdopodobne, bo Sikorski postrzegany był jako przeciwnik instalacji tarczy, przynajmniej na oferowanych przez USA warunkach - usłyszeliśmy w MON. "Chciał za wiele uzyskać w zamian, a dla nas instalacja tarczy, to przysłowiowe pięć minut u Amerykanów, które należy wykorzystać w możliwie realny i korzystny sposób" - powiedział nasz rozmówca w MON.

A co na propozycję ambasady w Waszyngtonie mówi sam Sikorski? "Mam tego serdecznie dosyć i nie mam więcej nic do powiedzenia" - ucina pytania dotyczące jego przyszłości. "Dementuje pan informacje o funkcji ambasadora?" - zapytał DZIENNIK. "Tylko to mam do powiedzenia" - usłyszeliśmy w odpowiedzi.

Zdaniem niektórych polityków PiS Sikorski się waha, ponieważ jest zainteresowany funkcją stałego przedstawiciela RP przy NATO w Brukseli. "Chciałby w przyszłości zostać sekretarzem generalnym NATO" - mówi poseł PiS. O stanowisko to zabiegał swego czasu ustępujący prezydent Aleksander Kwaśniewski. Miał być pierwszym politykiem Europy Środkowej na tak eksponowanym stanowisku. Ale na przeszkodzie stanął wybór obecnego sekretarza generalnego Sojuszu - Jaapa de Hoopa Schaeffera w 2004 r., którego kadencja kończy się w 2008 r.













Reklama