Fried będzie rozmawiał dziś z premierem Jarosławem Kaczyńskim oraz ministrem obrony narodowej Aleksandrem Szczygłą. Jutro spotka się z Anną Fotygą, szefową polskiej dyplomacji. "Czy Fried przywozi odpowiedź administracji USA na polską notę w sprawie budowy tarczy?" - zapytaliśmy Aleksandra Szczygłę. "Spotkanie odbywa się na prośbę Frieda, nie wiem, jaki przebieg będą miały rozmowy" - uchylił się od odpowiedzi szef resortu obrony. Wiadomo jednak, że politycy będą rozmawiać przede wszystkim o tarczy oraz sytuacji w Iraku. Rozmowy ułatwi z pewnością osoba samego Daniela Frieda. To były ambasador USA w Warszawie, przyjaciel Polski, który już wcześniej sygnalizował, że warunki wojskowe, finansowe i prawne, od których Polska uzależnia zgodę na budowę tarczy antyrakietowej, są "całkowicie uprawnione".
Amerykanom zależy na przyspieszeniu rozmów. Mają już nawet gotowy kalendarz instalacji tarczy: pierwszy silos dla rakiet przechwytujących powinien być gotowy w 2011 r., a ostatni - najdalej po dwóch latach. Dlatego uważają, że prace trzeba rozpocząć najpóźniej w przyszłym roku. Skąd ten pośpiech? Ich wywiad obawia się, że Iran może już niedługo zbudować rakiety dalekiego zasięgu. A baza w Polsce ma służyć właśnie przechwytywaniu rakiet wymierzonych w USA z krajów Bliskiego Wschodu, w tym z Iranu. Docelowo Amerykanie chcą mieć w Polsce aż 10 wyrzutni rakiet dalekiego zasięgu.
Warszawa odpowiedziała już na notę USA zapraszającą do rozpoczęcia negocjacji w sprawie tarczy. Szczygło nie chce jednak ujawniać szczegółów naszego stanowiska. "Poznamy je w momencie rozpoczęcia negocjacji" - informuje szef MON. Nieoficjalnie wiadomo, że głównym naszym żądaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa nie tylko instalacji, ale i całemu terytorium naszego kraju, oraz dozbrojenie polskiej armii. Rząd Jarosława Kaczyńskiego chce także, aby Amerykanie wzięli na siebie główny ciężar przekonania Rosji, że nie powinna obawiać się planów budowy tarczy. Nieoficjalnie DZIENNIK dowiedział się, że negocjacje z Amerykanami mogą rozpocząć się jeszcze w tym miesiącu.
Z tego, co już wiadomo, Amerykanie chcą zbudować 10 podziemnych silosów z wyrzutniami rakiet przechwytujących w bazie o powierzchni ok. 300 hektarów na północy kraju. Po otrzymaniu sygnału o starcie wrogiej rakiety pocisk wystrzelony z polskiej bazy ma ją zniszczyć w locie. Amerykanie zapewniają, że w przypadku zestrzelenia rakiet nad naszym terytorium ludności cywilnej nic nie grozi - rozmiary odłamków nie przekroczą 20 cm. Wartość inwestycji szacowana jest na blisko 3 miliardy dolarów. Koszt budowy bazy w całości pokryje Pentagon. W Czechach zainstalowana ma być stacja radarowa do namierzania wrogich rakiet.
Sprawa tarczy antyrakietowej w Polsce nabiera przyspieszenia: w Warszawie rozmowy na ten temat rozpocznie dziś Daniel Fried, dyrektor Wydziału Europejskiego w Departamencie Stanu USA - informuje DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama