Szef największej opozycyjnej partii tłumaczył swój pomysł w programie "Kropka nad i" w TVN24. Stwierdził, że większość polityków chce zagwarantowania trwałości obowiązującej dziś ustawy antyaborcyjnej. "Jeśli jest tak rzeczywiście, to wystarczyłoby, abyśmy powiedzieli sobie po pierwsze: nie zmieniamy konstytucji w tej sprawie, po drugie: uznajemy wielki sukces tego polskiego kompromisu wokół ustawy" - powiedział Tusk.
Według niego wystarczyłoby, gdyby szefowie polskich partii podpisali dokument, który byłby ich zobowiązaniem do niewprowadzania żadnych zmian do obecnie obowiązujących przepisów. "Czyli Tusk, Kaczyński, Giertych, Olejniczak, Pawlak mówią: będziemy stali na straży trwałości tej ustawy" - podkreślił szef Platformy Obywatelskiej.
Według niego, jest szansa na zyskanie poparcia dla tego pomysłu w Platformie, PiS i PSL. "Mówimy o tych głosach, które mają zdecydować o ewentualnej zmianie konstytucji. Jeśli uzyskalibyśmy taki środek ciężkości - nazwałbym go środkiem ciężkości zdrowego rozsądku - zarówno w PiS, PO, PSL, to nie będą możliwe zmiany w konstytucji, ale nie będzie możliwy także taki zamach proaborcyjny" - wyjaśniał Donald Tusk.
Lider Platformy deklarował wcześniej, że swój plan przedstawi premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu podczas debaty w "Fakcie". Ale jak przyznał w TVN24, nie starczyło na to czasu. "Tak się rozgadaliśmy, że nagle zorientowaliśmy, że czas już dawno minął i pan premier miał jakieś kolejne obowiązki, więc nie zdążyliśmy w ogóle o problemie aborcyjnym, konstytucyjnym, porozmawiać" - przyznał Donald Tusk.