Znane przysłowie o tym, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta, w przypadku sporu służby zdrowia z rządem, jest zupełnie nieprawdziwe. Chyba nikt nie ma wątpliwości co do tego, że najbardziej tracą na nim pacjenci. To oni od tygodni mają ograniczony dostęp do usług medycznych. A teraz cierpią dodatkowo, bo szpitale opuściły pielęgniarki.

Reklama

Gdy w piątek popołudniu premier zapowiedział, że aby zaspokoić finansowe żądania lekarzy i pielęgniarek, trzeba będzie podnieść - przynajmniej najbogatszym - podatki, wśród Polaków zawrzało. Bo społeczeństwo, które i tak od lat lwią część swoich przychodów oddaje fiskusowi i ZUS-owi, po prostu nie chce płacić więcej. Szef rządu zapowiedział, że rozpisze referendum w tej sprawie.

Wyniki sondażu, jakie dla "Faktu" przeprowadził TNS OBOP, mówią same za siebie. Tylko 22 procent badanych zgodziłoby się płacić wyższe podatki, by wspomóc pielęgniarki. Aż 73 procent ankietowanych jest zdecydowanie przeciwko. I tylko 5 procent nie ma zdania. Jeszcze więcej, bo aż 80 proc. badanych nie zgadza się na większe podatki, by więcej zarabiali lekarze. Za jest tylko 17 procent.

Dlaczego tak się dzieje? Przecież pielęgniarki od lat cieszą się wielką sympatią Polaków. Miażdżąca większość społeczeństwa szanuje ich pracę i uważa, że powinny zarabiać więcej. Odpowiedź jest jasna. Od lat systematycznie ściąga się z Polaków coraz wyższą składkę zdrowotną, a nie widać efektów tych działań.

Reklama

Terminy badań są coraz bardziej kosmiczne. Jedna z pacjentek rybnickiego szpitala dowiedziała się niedawno, że na rehabilitację złamanej nogi będzie musiała czekać... 13 lat! W placówkach medycznych brakuje sprzętu i specjalistów. Pacjenci trzymani są często w warunkach, uwłaczających ich godności. Tak jak ci ze szpitala w Zabrzu, którym zmniejszono ostatnio racje żywieniowe do 2 zł za dzień. Ciężko chorzy ludzie dostają dziennie do zjedzenia 2 kromki chleba i zupę - pisze "Fakt".

jak temu zaradzić? Szpitale i przychodnie państwowe powinny bić się o pacjenta ze szpitalami i przychodniami prywatnymi. Tylko wtedy będą podnosiły jakość swoich usług i zatrudniały profesjonalistów. Dzięki temu, że za pacjentem będą szły do placówek medycznych pieniądze, te będą mogły godnie wynagradzać swoich pracowników.

Pielęgniarki i lekarze nie będą musieli domagać się godziwych zarobków od rządu. A rząd nie będzie musiał zastanawiać się nad niszczeniem budżetu lub nakładaniem wyższych podatków. Konkurencja na rynku pokaże, kto pracuje dobrze. A dobrych pracowników szpitale będą sowicie nagradzać, bo to oni będą przyciągać do placówek pacjentów.

Tymczasem w poniedziałek o godzinie 11.00 chce się spotkać z protestującymi w Centrum Konferencyjnym "Dialog". Szef rządu stawia warunek: cztery pielęgniarki, które okupują jego kancelarię, wyjdą z budynku. "Blokowanie urzędu to przestępstwo" - mówi Jarosław Kaczyński. "Nasz zespół negocjacyjny jest w kancelarii i tam chcemy rozmawiać. Protest trwałby jeden dzień, gdyby premier wyszedł do nas we wtorek. Nasze koleżanki z kancelarii same nie wyjdą" - odpowiada Krystyna Ciemniak. Wszystko wskazuje jednak na to, że do rozmów nie dojdzie.