Gdzie doszło do fałszerstwa? Dokumentacja feralnej działki przed przysłaniem jej do resortu rolnictwapowinna najpierw trafić do Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie. Problem w tym, że urząd nic o niej nie wie. A z papierów, które znalazły się w ministerstwie, wynika, że urząd ją otrzymał i - co więcej - zaakceptował odrolnienie działki. Zgodę w tej sprawie miał wydać Andrzej Bober, dyrektor departamentu infrastruktury i geodezji z Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Marszałkowskiego. Bober twierdzi jednak, iż żadnych dokumentów nie podpisywał.

Reklama

"Pozytywna opinia dotycząca odrolnienia działki z moim podpisem została sfałszowana" - mówi DZIENNIKOWI Bober.

Procedura wygląda następująco: wniosek wójta gminy, na terenie której znajduje się działka, jest opiniowany przez województwo, a potem trafia do ministerstwa, gdzie zapada ostateczna decyzja o odrolnieniu. I taki pozytywnie zaopiniowany wniosek sygnowany przez urzędnika z Olsztyna w aktach sprawy złożonych w ministerstwie rzeczywiście się znalazł.

DZIENNIK dotarł to tych dokumentów odralniania feralnej działki. Pozytywna opinia województwa miała powstać w marcu tego roku. Do ministerstwa trafiła dopiero 7 maja. Tyle że według naszych ustaleń opinia nie powstała w samorządzie wojewódzkim. A pod sygnaturą IG.OGR. 6131-15/2007, która widnieje na faksie opinii, w archiwach urzędu znajduje się zupełnie inna sprawa.

Reklama

Z naszych ustaleń wynika, że o odrolnieniu działki przez długi czas nie wiedziała też gmina Mrągowo. 28 czerwca wójt gminy złożył zawiadomienie do prokuratury w Mrągowie dotyczące fałszerstwa dokumentów związanych z odralnianymi działkami.

Sprawa wyszła na jaw w maju, gdy dodatkowych informacji na temat odralnianej działki zażądał Jan Bielański, dyrektor departamentu gospodarki ziemią w Ministerstwie Rolnictwa. "Wysłałem do gminy Mrągowo pismo. Chcieliśmy się dowiedzieć, czy odralniany grunt nie został wcześniej kupiony od Skarbu Państwa" - powiedział nam Bielański. Z naszych informacji wynika, że pismo trafiło do wójta. I przypadkiem okazało się, że gmina nic nie wie o odrolnieniu blisko 40 hektarów w Muntowie pod Mrągowem.

W wersję mówiącą o możliwym fałszerstwie nie wierzy Jan Bielański, dyrektor departamentu gospodarki ziemią z Ministerstwa Rolnictwa. "Dokumentacja w całości trafia do ministerstwa, w urzędzie marszałkowskim zostaje jedynie kopia decyzji" - zapewnia. Czy zatem całość dokumentacji, która trafiła do Ministerstwa Rolnictwa, została sfałszowana i podrzucona do resortu? To potwierdzałaby także relacja radnych z gminy Mrągowo, których uchwała jest zawsze pierwszą czynnością w procesie odralniania gruntów. "Od początku roku nie było takiego punktu obrad rady w Mrągowie" - mówi Mirosław Mikołajczyk, radny gminy Mrągowo. Potwierdza to Wiesław Łukasik, inny członek rady.

Wciąż nie wiadomo, do kogo należy odrolniona działka nad jeziorem Juksta. W starostwie mrągowskim przez cały dzień trwało wczoraj dochodzenie, gdzie leżą i do kogo należą odralniane hektary. "Nie mamy jednak pojęcia, o który kawałek ziemi chodzi" - usłyszeliśmy od urzędnika starostwa. Według naszego rozmówcy w grę mogą wchodzić trzy kawałki ziemi: 29 hektarów nad jeziorem Juksta, której właścicielem jest spółka należąca do brata europosła PO, ziemia po PGR lub tereny dawnego poligonu.