"Nie mamy wątpliwości, że doszło do nieprawidłowości zarówno podczas przygotowania, jak i samego zatrzymywania pani Blidy" - wiceszef ABW Grzegorz Ocieczek nie ukrywa tego w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Po raz pierwszy Agencja otwarcie przyznała, że jej akcja była źle przygotowana.
Te błędy znaleźli oficerowie inspekcji ABW, którzy prowadzili w tej sprawie postępowanie dyscyplinarne. Oto trzy największe:
- oficerowie nie sprawdzili, czy Blidowie mieli broń. A można to było łatwo ustalić w bazie danych śląskiej policji.
- nie przeszukano łazienki u Blidów. A właśnie tam schowany był rewolwer, z którego strzeliła sobie w pierś.
- funkcjonariuszka ABW zabrała na akcję tylko dwa pociski zamiast 14 do pistoletu. Gdyby doszło do strzelaniny, nie miałaby się czym bronić.
Jednak do tej pory nie ma jasnej odpowiedzi na jedno z kluczowych pytań: Czy funkcjonariuszka ABW zostawiła Barbarę Blidę samą w łazience?
Postępowanie dyscyplinarne objęło wicedyrektora katowickiej ABW, naczelnika wydziału śledczego, oficera planującego akcję oraz troje funkcjonariuszy, którzy zatrzymywali Blidę. Wszystkich zawieszono i przedstawiono im dyscyplinarne zarzuty niedopełnienia obowiązków. Z konsekwencjami wobec nich szefowie ABW czekają na wynik śledztwa w sprawie śmierci Blidy prowadzonego przez prokuraturę w Łodzi.
Barbara Blida zastrzeliła się 24 kwietnia 2007 roku w swoim domu w Siemianowicach Śląskich podczas próby zatrzymania przez ABW. Katowiccy prokuratorzy chcieli jej postawić zarzut pośrednictwa w przekazaniu 80 tysięcy złotych łapówki dla prezesa spółki węglowej.