Na podstawie rozmów z parlamentarzystami DZIENNIK odtworzył najważniejsze przekazane przez Janusza Kaczmarka informacje. Nocnej informacji marszałka Dorna wysłuchała niewiele ponad połowa posłów. Posiedzenie skończyło się w sobotę o 4 nad ranem.

Najsłabiej reprezentowane było PiS: "Miałem wrażenie, że to była tylko grupa <młodych wilków>, zwolenników Zbigniewa Ziobry i kilkoro sfrustrowanych posłów tej partii" - oceniał poseł opozycji. Liderzy nie przyszli. Dlaczego? "Nie należę do mężczyzn, którzy lubią kryminały, nie emocjonują mnie tego typu relacje" - ironizował wicepremier Przemysław Gosiewski.

W noc z piątku na sobotę parlament tętnił życiem. Kilkudziesięciu dziennikarzy polowało na posłów, którzy urywali się z zamkniętych obrad na papierosa. Sejmowe bary i restauracje były otwarte.

Niektórzy opozycyjni parlamentarzyści pojawiali się w barze i wznosili toasty za koniec IV RP. Większość posłów nie miała jednak ochoty na żarty. "Wydaje się, że inwigilacji na taką skalę nie było nawet w PRL" - komentował Zbigniew Chlebowski z Platformy. "To ponury obraz metod, jakimi rządzi Jarosław Kaczyński" - mówił Wojciech Olejniczak, lider SLD.

DZIENNIK dotarł do szczegółów odczytanych w Sejmie zeznań byłego ministra

Haki na polityków

Kaczmarek opowiadał o częstych spotkaniach Zbigniewa Ziobry z Bogdanem Święczkowskim stojącym na czele Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Szef ABW przychodził do ministra sprawiedliwości z teczkami dokumentów ze służb, w tym z notatkami od agentów, w których pojawiali się politycy, i stenogramami z podsłuchów. Ziobro oglądał materiały operacyjne ABW - do czego, zgodnie z przepisami, nie miał prawa - i decydował, co z nimi robić. Zwykle zapadała decyzja o dalszym rozpracowywaniu tych ludzi albo nawet o wszczęciu śledztw pod byle pretekstem.










Reklama

Kaczmarek wymienił przed speckomisją nazwiska polityków, których służby rozpracowywały. Według niego, sprawdzano zaangażowanie biznesowe Jarosława Wałęsy, syna byłego prezydenta. Sprawy obyczajowe Donalda Tuska z lat 70. Materiały dotyczące prywatnych spraw Mirosława Drzewieckiego. Udział w działaniach biznesowych Grzegorza Schetyny i jego żony. Sprawy domowe i rodzinne Waldemara Pawlaka z PSL.
Finansowanie kampanii europosłów Adama Bielana i Michała Kamińskiego z PiS. Według Kaczmarka, prokuratura i służby zajmowały się także badaniem finansów partii, w tym Platformy, LPR i Samoobrony.

Podsłuchiwanie dziennikarzy
W dotychczas odczytanych zeznaniach Kaczmarka pojawiają się też nazwiska dziennikarzy, których podsłuchiwała ABW. Zwykle miało to związek z materiałami krytycznymi wobec ministra i prokuratury. "Ziobro koniecznie chciał wiedzieć, skąd mieli informacje do swoich tekstów" - mówił Kaczmarek. Na liście podsłuchiwanych dziennikarzy znaleźli się Bogdan Wróblewski i Wojciech Czuchnowski z "Gazety Wyborczej", Maciej Duda do niedawna z "Rzeczpospolitej" oraz Marek Balawajder i Roman Osica z Radia RMF FM.

Na oskarżenia Kaczmarka zareagowały służby w specjalnym oświadczeniu: "ABW stanowczo zaprzecza, jakoby podejmowała niezgodne z prawem działania wobec obywateli RP, w tym w szczególności wobec przedstawicieli mediów".

Inspirowanie dziennikarzy
Kaczmarek opisał także mechanizm współpracy Zbigniewa Ziobry z zaprzyjaźnionymi dziennikarzami, którym podrzucał materiały. "Zainspirowany artykuł stawał się natychmiast podstawą do konferencji prasowej i ogłaszanego z hukiem wszczęcia albo wznowienia śledztwa" - opowiadają nam posłowie. Jako przykłady Kaczmarek podał teksty o pośle Schetynie z PO oraz publikacje na temat Zbigniewa Wassermanna. Ziobro miał sam kreować prawie wszystkie publikacje o ministrze koordynatorze. Kaczmarek jako przykład podał tekst o tym, że Wassermann miał "załatwić" doprowadzenie gazu do swojego osiedla prowizoryczną rurą.

"Po co Wassermann miał to robić? On nawet nie ma gazu w domu" - czytał Dorn zeznania Kaczmarka. Przy tym fragmencie sala ryknęła śmiechem.

Zdaniem Kaczmarka, Ziobro posuwał się nawet do przekazywania mediom fałszywych informacji, byle tylko zdyskredytować przeciwników politycznych. "Byłem świadkiem, jak dzwonił do jednego z dziennikarzy, zapewniając go, że działka do odrolnienia, która pojawiła się w aferze gruntowej, należy do rodziny europosła z Platformy" - zeznał Kaczmarek. Taki sam mechanizm miał, według Kaczmarka, zadziałać przy oskarżeniu, że PZU finansowało Donalda Tuska. Jacek Kurski powiedział to w jednym z programów telewizyjnych i natychmiast wszczęto śledztwo.

Relacje z premierem i prezydentem

Kaczmarek podkreślał stale, że szanuje prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Najbardziej oskarżał Ziobrę, ale dostało się też premierowi - opowiadają nam posłowie. Kaczmarek twierdził, że Ziobro od samego początku wszystko wiedział o sprawie Barbary Blidy. On sam miał informować premiera, że nie ma w tej sprawie mocnych dowodów i podstaw do zatrzymania. Jarosław Kaczyński miał też naciskać na Ziobrę, by jak najszybciej prokuratura napisała zarzuty dla Stanisława Łyżwińskiego w seksaferze.

Kaczmarek opisał także zabawną scenkę z rozmowy u prezydenta. Kiedy skarżył się Lechowi Kaczyńskiemu, że nie układają mu się zbyt dobrze stosunki z Ziobrą, ten miał mu odpowiedzieć: Musicie się jakoś porozumieć. Przecież jest twoim szefem, chociaż ma 35 lat, a mentalnie 25.

Stenogram ocenzurowany
Ludwik Dorn w zgodnej opinii szybko i sprawnie odczytał zeznania. Jednak opuścił kilka nazwisk - zastąpił je literami NN. Nie przeczytał też jednego fragmentu, który jego zdaniem mógł zawierać tajemnicę śledztwa. Wszystko trwało prawie do 4 nad ranem. Posłowie PiS chcieli, by Dorn czytał stenogramy do samego końca. Wymęczona opozycja zdecydowała jednak, że drugie czytanie zeznań Kaczmarka ma odbyć się we wtorek.

Posłowie PiS starali się zdyskredytować byłego szefa MSWiA.
Kaczmarek realizuje określony plan - uważa Tomasz Markowski z PiS. Trudno w tym momencie stwierdzić, czy jest to plan człowieka, który być może popełnił przestępstwo i próbuje wymknąć się wymiarowi sprawiedliwości, czy też plan ten ma służyć do obalenia rządu Jarosława Kaczyńskiego.

Zupełnie inaczej widzi to Julia Pitera z PO. Wątpię, żeby Kaczmarek kłamał. Jest prawnikiem z doświadczeniem prokuratorskim i wie, że wykorzystywanie przez ludzi władzy służb do działań politycznych jest łamaniem prawa i konstytucji - powiedziała DZIENNIKOWI. Zdaniem posłanki wszystko, o czym mówił były szef MSWiA, jest sprawdzalne. Podaje świadków opisywanych przez siebie zdarzeń i wskazuje dokumenty, które dotyczą omawianych sytuacji.