"Mamy do czynienia z pewnym paradoksem, gdyż obywatele cenią rząd dokładnie za to, za co jest on krytykowany m.in. przez swoje zaplecze medialne, publicystyczne, tzn. za brak reform" - powiedział Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Jego zdaniem, jest to rząd trwania, ale większość Polaków sceptycznie podchodzących do polityków, polityki czy państwa oczekuje tak naprawdę świętego spokoju, stąd wysokie notowania Rady Ministrów i samego premiera.
"I dopóki rząd na takie reformy nie będzie się porywał, dopóty zapewne miodowy miesiąc, przedłużający się już do tysiąca dni, będzie trwał" - ocenił Chwedoruk.
Jak zastrzegł jednak, nie oznacza to, iż można wszystkich ministrów oceniać tak samo.
Zdaniem politologa, największą porażką rządu, także w sensie personalnym, była tzw. afera hazardowa, która wybuchała w zeszłym roku po publikacji "Rzeczpospolitej".
Dziennik ujawnił materiały CBA, według których politycy PO: minister sportu Mirosław Drzewiecki i szef klubu PO Zbigniew Chlebowski mieli - w trakcie prac nad zmianami w ustawie hazardowej - działać na rzecz rozwiązań korzystnych dla dwóch biznesmenów z branży hazardowej. Obaj stracili stanowiska, choć zaprzeczyli zarzutom (krytyczny dla polityków, ale bez konkretnych zarzutów raport przygotowała hazardowa komisja śledcza, opozycja złożyła do niego zdania odrębne; sprawę nadal bada prokuratura).
Afera pociągnęła za sobą szersze zmiany w rządzie: odszedł wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna, który objął stanowisko szefa klubu PO; do pracy w Sejmie powrócili z Kancelarii Premiera Sławomir Nowak i Rafał Grupiński. Zdymisjonowany został także wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld.
Według Chwedoruka, słabiej sobie radzą ministrowie w rządzie, którzy zajmują się sferą budżetową. Jego zdaniem, można się zastanawiać m.in., czy aby na pewno wszystko sprawnie funkcjonuje w obu resortach związanych z edukacją. Chwedoruk zwrócił też uwagę, że mało dociera do społeczeństwa informacji z resortu obrony narodowej.
Politolog ocenił, że gdyby próbować wskazać ministra, który odbiega od tego kanonu, to byłaby to minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak (PSL), którą - jak zwrócił uwagę "rzadko traktujemy jako samodzielnego polityka".
W ocenie Chwedoruka, to ona jako pierwsza odważyła się podjąć tematy związane z funduszami emerytalnymi. "A jest to bardzo poważna sprawa, która doczekała się bardzo konkretnych działań w wielu krajach przeżywających problemy finansowe w dobie kryzysu" - mówił politolog.
"Taki paradoks: jedna z tych osób, które traktujemy jako ministrów dalszego planu, w istocie wychodzi trochę przed szereg. Być może ona zasługuje choćby z tego powodu na uwagę" - zaznaczył.
Pytany o funkcjonowanie koalicji PO-PSL ocenił, że jej przetrwanie jest pochodną nowej sytuacji w systemie partyjnym, związanej z osłabieniem ludowców. Zdaniem Chwedoruka niegdyś PSL - będąc mniejszym partnerem SLD - miało swój "żelazny elektorat" i mogło zatem stworzyć groźbę destabilizacji całego systemu.
"Teraz skończyły się czasy rozdrobnienia partyjnego. Trzy główne partie polityczne sprawiają wrażenie mocno okopanych na swoich pozycjach, zakorzenionych w swoim elektoracie i stąd mam wrażenie pewna bezradność PSL wobec tej sytuacji" - ocenił politolog.
"Ja nie doszukiwałbym się tutaj tej słynnej dobrej chemii między Tuskiem a Pawlakiem" - zastrzegł.
Według Chwedoruka istnieją, może niedostrzegane jeszcze przez opinię publiczną, konflikty wewnątrz koalicji. "Można się zastanawiać, czy ta koalicja nie będzie odpowiednikiem koalicji PiS z LPR i Samoobroną, która zakończyła się konsumpcją mniejszych partnerów przez żarłocznego większego koalicjanta" - podkreślił Chwedoruk.