Generał Waldemar Skrzypczak w rozmowie z "Rzeczpospolitą" nie oszczędza ministra obrony. Zarzuca Bogdanowi Klichowi, że decyzja o objęciu całej prowincji Ghazni w Afganistanie była wielkim błędem. Wojskowy, który zrzucił mundur po śmierci kolejnego polskiego żołnierza w tym kraju ironizuje: "Ministrowi Klichowi się akurat nie dziwię, bo on nie ma w ogóle pojęcia o wojsku. Dziwię się wojskowym, którzy mu doradzali. Jak mogli nie przewidzieć rozwoju wypadków w Ghazni?".
Zaraz dodaje, że poprzednik Klicha w resorcie również nie był wielkim fachowcem, różnił się jednak od Klicha: "Aleksander Szczygło też nie miał przygotowania wojskowego, ale słuchał lepszych doradców".
Kiedy Polacy przejmowali odpowiedzialność za całą prowincję, szef resortu obrony snuł plany rozwoju tego regionu. "Mówienie o Ghazni jako kulturalnej stolicy to jakiś obłąkańczy pomysł" - ocenia tamte wypowiedzi generał Skrzypczak.
Dalej wojskowy nie ma więcej litości. "Zachowaliśmy się jak kapryśna panienka, która co kilka miesięcy zmienia zdanie. Najpierw chcemy prowincji, chcemy trzymać wysoko flagę, potem się okazuje, że nie potrafimy. Co więcej, Ghazni stała się jednym z najniebezpieczniejszych miejsc w Afganistanie, bo nie potrafiliśmy nad nią zapanować" - komentuje.
Waldemar Skrzypczak nie ukrywa, że jego zdaniem Bogdan Klich powinien odejść z fotela szefa MON.