Poseł przyznaje, że już od 25 lat zmaga się z chorobą alkoholową.

"Dalej panuje przekonanie, że alkoholik to człowiek z rynsztoka, bez silnej woli, który świadomie niszczy swoje życie i zdrowie, a także swojej rodziny. To nie jest prawda, ponieważ to jest choroba". Uważa, że w Polsce nie ma wciąż atmosfery, by mówić o tym otwarcie.

Reklama

Dlaczego Bolesław Piecha postanowił przyznać się do swoich problemów? "Ja tego nie planowałem ani nie zamierzałem niczego manifestować. Po prostu dziennikarz ogólnopolskiej gazety zapytał mnie o to w zawoalowany sposób i uznałem, że byłoby źle udawać idiotę i zaprzeczać" - stwierdził poseł PiS.

Władze partii wiedzą o jego chorobie. "Sam o tym powiedziałem władzom partii. Nie mogłem tego ukrywać, gdyż od czasu do czasu potrzebuję trochę wolnego, by się wyciszyć. Gdyby nie to wyciszenie się, runąłbym. Chwyciłbym za alkohol. Może w domu, może nikt by nie widział, ale czy to zmniejsza wymiar tej tragedii? Konsekwencje nawrotu są straszne. Wszystko wybuchnie z jeszcze większą siłą, nawet jeśli było to tylko jedno zapicie".

Reklama

Zdaniem Piechy "alkoholizm jest chorobą demokratyczną". "Dotyka wszystkich: zarówno prostych ludzi, jak i wybitnie utalentowanych. I wszystkie grupy zawodowe. Tyle, że w pewnych środowiskach, np. artystycznych, jest większe przyzwolenie na picie, a inne są bardziej napiętnowane. Czyżby nie miało żadnego znaczenia to, że lekarze mają do alkoholu bardzo łatwy dostęp, są nim obdarowywani przez pacjentów? Gdybym nie miał dostępu do dobrego alkoholu, piłbym denaturat! Alkoholizmu nie wiązałbym ze specyfiką pracy, ale z predyspozycjami do uzależnienia, z deficytami wyniesionymi z dzieciństwa".