Anna Fotyga i Antoni Macierewicz chcą powtórzyć sukces Ormian w USA. A tym udało się przeforsować przez komisję spraw zagranicznych Izby Reprezentantów kontrowersyjną rezolucję uznającą turecką rzeź na ich rodakach z 1915 roku za ludobójstwo. „Polska rezolucja” ma zapoczątkować międzynarodowe śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Czy to realne?

Bez oświadczeń

Problem w tym, że niewielu w USA chce się projektem zajmować. A tych, którzy są w nią zaangażowani, ciężko uznać za pobratymców duetu Macierewicz-Fotyga. Jeden z nich, republikanin Dana Rohrabacher, zasłynął z tego, że w 2008 r. w komisji spraw zagranicznych Kongresu promował uznanie Gruzji za agresora w wojnie z Rosją o Osetię Płd.
Aby projekt rezolucji został uznany przez Kongres, musiałaby go przyjąć najpierw absolutna większość członków komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów, potem cała Izba. Podobną procedurę dokument musiałby także przejść przez Senat. To jednak mało prawdopodobne. I to mimo że w Izbie Reprezentantów większość mają Republikanie, krytycznie oceniający politykę Białego Domu wobec Rosji (co przejawia się m.in. przez blokowanie ratyfikacji układu START).
Reklama
Na razie nie widać perspektyw, by projekt Kinga w ogóle trafił pod obrady komisji. Sam kongresmen odmówił spotkania z Polakami. Do takiego spotkania doszło z Ileanie Ross-Lehtinen, najbardziej wpływową przedstawicielką Republikanów ds. międzynarodowych w Izbie, która od nowego roku będzie komisji przewodniczyła. – To ona zdecyduje o przyszłości tej inicjatywy – powiedział po spotkaniu Macierewicz.
Reklama
Lehtinen nie wydała po spotkaniu żadnego oświadczenia, co jak przekonywała nas ambasada Polska w Waszyngtonie – ma dezawuować sens wyprawy polityków PiS.

Kontrowersyjny sojusznik

Z Polakami spotkał się w USA Rohrabacher. To on jest dziś największym zwolennikiem rezolucji. I jednym z najbardziej kontrowersyjnych amerykańskich polityków. Swoją karierę rozpoczynał w latach 70. jako anarcho-libertarianin i zwolennik nurtu Samuela Edwarda Konkina III.
Konkin był przeciwnikiem głosowania w wyborach i zwolennikiem czarnego rynku jako odpowiedzi na niewolę narzucaną przez system. Mentor Rohrabachera był również silnie związany z Institute for Historical Review, który w USA zasłynął z kwestionowania Holocaustu. Jego poglądy to istny miks. Z jednej strony deklaruje niechęć do imigrantów, z drugiej jest zagorzałym zwolennikiem zalegalizowania marihuany.
Rohrabacher po spotkaniu z Macierewiczem i Fotygą wydał oświadczenie: „Jeżeli katastrofa prezydenckiego samolotu miała związek z premedytacją lub niekompetencją, należy to przyznać i wyciągnąć z tego wnioski” Ale dla bezpieczeństwa dodaje: „w tym momencie założyłbym, że był to albo wypadek spowodowany przez jakąś burzę, albo zwykły przypadek niekompetencji”.



Z naszych informacji wynika, że polska ambasada w Waszyngtonie zniechęcała przedstawicieli Kongresu do angażowania się w sprawę rezolucji. Dlaczego? Bo rezolucje komisji Izby Reprezentantów tworzą fakty w polityce zagranicznej. Tak się stało w marcu tego roku, gdy większością 23 głosów wobec 22 przeciw komisja spraw zagranicznych IR przyjęła rezolucję uznającą za ludobójstwo rzeź Ormian przez Turków. Deputowani przyjęli dokument mimo sprzeciwu Białego Domu, który traktuje Ankarę jako kluczowego sojusznika w polityce na Bliskim Wschodzie. Turcja zareagowała odwołaniem na konsultacje swojego ambasadora.

Polska tradycja

Pielgrzymowanie do USA i przedstawianie tam problemów polskich miało już miejsce na początku lat 90. Wówczas podsekretarz stanu w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy – Maciej Zalewski – pojechał do Waszyngtonu, by tłumaczyć, jakie konsekwencje będzie miało zastąpienie rządu Narodową Radą Bezpieczeństwa.
Wszystko działo się w czasie, gdy Wałęsa na fali strajków przeciw reformom groził zaprowadzeniem stanu wyjątkowego w kraju. W czasie misji Zalewskiego ówczesny szef MSZ Krzysztof Skubiszewski przekonywał Amerykanów, że jest to indywidualna inicjatywa, niekonsultowana z rządem i nie należy jej traktować poważnie.
Co ciekawe Zalewski był jednym z założycieli Porozumienia Centrum i w 1990 roku zastępcą Jarosława Kaczyńskiego. W 1991 roku był już posłem Polskiego Programu Gospodarczego, który przekształcił się w Kongres Liberalno Demokratyczny – z którego z kolei pochodzi premier Donald Tusk.