Świadkowie zeznają, że w wyborach samorządowych – zarówno w pierwszej, jak i drugiej turze – kupowano głosy na kandydatów PO do rady miasta i powiatu, a także na prezydenta miasta. Od 10 grudnia sprawą korupcji wyborczej w Wałbrzychu zajmuje się prokuratura – donosi „Gazeta Wyborcza”.
Zeznania świadków potwierdzają, że podczas wyborów samorządowych w Wałbrzychu doszło do poważnych nieprawidłowości

Reklama

Jak udało się nieoficjalnie ustalić, „Gazecie” do prokuratury zgłosił się mężczyzna, który twierdzi, że podczas wyborów pełnił rolę pośrednika w kupowaniu głosów. Za dwa tysiące złotych nabył około 200 głosów w obu turach. W zamian dostał pieniądze i obietnicę zatrudnienia w wodociągach.

Robert S. był członkiem jednej z kilkunastu dwuosobowych grup, które podczas wyborów jeździły po najbiedniejszych dzielnicach miasta i w zamian za pieniądze namawiały do głosowania na kandydatów PO.

"Mężczyzna, który brał udział w tym procederze, zgłosił się do nas dobrowolnie i poinformował, że został wynajęty przez męża jednej z kandydatek startujących z list Platformy Obywatelskiej do Rady Powiatu Wałbrzyskiego. Dostał od niego pieniądze i wytyczne. Korumpowani przez niego wyborcy mieli głosować na wskazane kandydatki i kandydatów PO ubiegających się o mandaty radnych: miejskich, powiatowych, sejmiku dolnośląskiego i prezydenta miasta" - wyjaśnia Bożena Jażdżyk, prokurator rejonowy w Wałbrzychu. "Jest to traktowane przez sąd jako okoliczność łagodząca karę za przestępstwo" – dodaje.

Jego wersję wydarzeń potwierdza nagranie rozmowy z kandydatem PO, do którego dotarła gazeta. Mężczyźni spekulują o ewentualnych efektach powyborczego skandalu. Świadek zeznaje, że kandydat PO w zamian za kupowanie głosów miał załatwić mu pracę. Jego pośredniczce obiecał umorzyć długi za mieszkanie.

Sytuacja powtórzyła się 5 grudnia, kiedy w drugiej turze wyborów prezydenckich kandydat PO Piotr Kruczkowski walczył z niezależnym kandydatem Mirosławem Lubińskim. Lubiński, choć pierwszą turę wygrał, w drugiej przegrał różnicą zaledwie 325 głosów. Robert S. twierdzi, że on sam w trakcie drugiej tury kupił dla prezydenta kolejnych 200 głosów, a oprócz niego robiło to kilkanaście innych osób. Gdy jednak upomniał się o zatrudnienie w WZWiK, spotkał się z odmową.

To kolejny dowód na to, że w trakcie wyborów w Wałbrzychu korumpowano wyborców. Wcześniej materiał na ten temat zgromadzili agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którzy byli w Wałbrzychu podczas pierwszej tury wyborów samorządowych. Materiały CBA są obecnie analizowane w Prokuraturze Okręgowej w Świdnicy.

Korumpowanie wyborców jest przestępstwem, za które grozi do 5 lat więzienia.