"Naszym partnerem do kontaktów i do rozmów, i adresatem wystąpień strony polskiej, jest rząd Federacji Rosyjskiej, a więc ani MAK, ani komisja rządowa pana premiera Putina, ale Federacja Rosyjska" - powiedział Graś.
W sobotę zakończyła prace Komisja Państwowa FR wyjaśniająca okoliczności katastrofy smoleńskiej. Komisja ta została utworzona bezpośrednio po katastrofie przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Jej pracami kierował premier Władimir Putin.
"Polski rząd przygotowuje w tej chwili odpowiedź na - naszym zdaniem - braki formalne w procedurze, która miała miejsce przy opracowywaniu rosyjskiego raportu i przy jego ostatecznej wersji i ostatecznej publikacji. Te uwagi przygotowywane przez ekspertów Ministerstwa Sprawiedliwości, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, komisji pana ministra Millera i Rządowego Centrum Legislacyjnego zostaną w sposób formalny tak szybko, jak będzie to tylko możliwe, przekazane stronie rosyjskiej" - powiedział rzecznik rządu.
Graś poinformował, że w oficjalnym stanowisku znajdą się pytania dotyczące błędów formalnych - m.in. dlaczego nie uwzględniono wniosków strony polskiej oraz dlaczego nie przekazywano wszystkich dokumentów stronie polskiej, o co zabiegała.
Jak dodał, w zależności od odpowiedzi strony rosyjskiej na to formalne wystąpienie, rozważane i opracowywane są przez rząd polski dalsze scenariusze działań. "Nie wyłączając tego, o czym mówił już na konferencji prasowej pan premier, czyli zwrócenia się do międzynarodowej organizacji ICAO (Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego), celem dalszego rozpatrywania naszych wątpliwości i naszych uwag do przedstawionego przez Rosjan raportu" - zaznaczył.
Na pytanie dziennikarzy, czy badanie katastrofy smoleńskiej przez MAK odbywało się na podstawie konwencji chicagowskiej z załącznikiem 13, czy tylko załącznika 13, Graś odpowiedział: "Według mojej oceny i opinii naszych ekspertów załącznik jest integralną częścią konwencji chicagowskiej" - podkreślił.
Graś powiedział, że Polska oczekuje oficjalnego stanowiska strony rosyjskiej dotyczącego polskich uwag do raportu MAK. Jak zaznaczył, ma nadzieję, że reakcja będzie pozytywna. "Jeśli nie, będziemy rozważać inne scenariusze, ale o tym już dopiero po oficjalnej reakcji strony rosyjskiej" - podkreślił.
"My będziemy oczekiwać na to, jak strona rosyjska odniesie się oficjalnie do dokumentów i do naszego oficjalnego wystąpienia, które stronie rosyjskiej zostanie przekazane" - powiedział Graś. Jak zaznaczył, strona rosyjska drogą dyplomatyczną została uprzedzona, że rząd polski przygotowuje wystąpienie.
Graś odniósł się także do informacji, że rosyjscy śledczy w obecności polskich prokuratorów zamierzają ponownie przesłuchać kilku świadków katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem. "To dobrze, że wszystkie instytucje państwowe angażują się w sprawę, w tym prokuratura rosyjska. Mamy nadzieję, że także w interesie Rosjan jest wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej" - dodał
Pytany, czy premier Donald Tusk będzie dzwonił do premiera Putina, odpowiedział: "Będziemy w przyszłym tygodniu nad tym pracować. Na razie, jak powiedziałem, przygotowywany jest dokument. (...) Taki dokument zostanie przekazany. Będziemy w przyszłym tygodniu podejmować decyzje, jakie kroki będą konieczne, czy konieczny będzie bezpośredni kontakt, czy będzie to kontakt na niższym szczeblu. Na razie ta sprawa jest otwarta" - powiedział.
Rzecznik rządu pytany, kiedy Polska przekaże Rosji oficjalne pismo dotyczące współpracy nad wspólnym raportem ws. katastrofy smoleńskiej, powiedział, że trwają nad nim prace. W czwartek premier odnosząc się do raportu MAK uznał, że nie jest kompletny, dlatego Polska zwróci się do Rosji o podjęcie rozmów w celu uzgodnienia wspólnej wersji. Nie wykluczył też odwołania się do instytucji międzynarodowych, gdyby rozmowy z Rosją się nie powiodły.
Komentarze (114)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeOstatnie sekundy lotu prezydenckiego Tu-154 nie były desperacką próbą posadzenia tutki we mgle, jak podaje raport MAK, tylko prawidłową realizacją odejścia. - To wynika z zapisów z czarnych skrzynek - potwierdza w rozmowie z gazetą "Fakt" płk Mirosław Grochowski, wiceprzewodniczący polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej.
Komenda padła, gdy samolot zszedł na wysokość 100 metrów. Pilot zaczął wtedy wraz z drugim pilotem wyprowadzanie maszyny. Pierwsza napisała o tym "Gazeta Wyborcza".
W opublikowanych przez Rosjan stenogramach z kokpitu Tu-154m polecenie "odejścia" wydaje tylko drugi pilot - Robert Grzywna. MAK uznał więc, że to drugi pilot zauważył, że sytuacja jest krytyczna, ale kapitan nie zareagował. Dodano do tego komentarz: "Decyzji dowódcy statku powietrznego o odejściu na drugi krąg nie było". Tymczasem w grudniu polskim ekspertom z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego udało się odczytać kolejny zapis z czarnych skrzynek. W tym samym momencie, gdy w kabinie pilotów pada pierwszy komunikat "pull up", czyli na 22 sekundy przed katastrofą, kapitan Protasiuk mówi "odchodzimy".
"Komenda padła z ust i dowódcy, i drugiego pilota. Nie padła ona w otwartej przestrzeni, nie słyszała jej wieża w smoleńsku. Ten odczyt oznacza, że piloci usiłowali odejść na drugi krąg i wyprowadzić maszynę. To jest stwierdzone. Jest to kluczowa sprawa dla ustalenia przyczyn katastrofy – powiedział "Faktowi" płk Mirosław Grochowski.
Potwierdzenie "odejścia" przez drugiego pilota następuje osiem sekund później (czyli 14 sekund przed katastrofą). Co się działo w czasie tych 8 sekund? Jak podaje "Gazeta Wyborcza", tupolew przestał wtedy obniżać lot, a leciał na stałej wysokości 100 metrów. – Prawdopodobne jest, że to czas akceleracji obrotów silnika i kapitan rzeczywiście zwiększał jego moc – stwierdził były dowódca 36 SPLT płk.Tomasz Pietrzak. Bo odejście na drugi krąg łatwiej wykonuje się przy większej prędkości niż przy mniejszej.
Jak to możliwe, że Rosjanie nie dosłyszeli tego na czarnych skrzynkach, a naszym specjalistom się to udało? "Trudno mi się wypowiadać za Rosjan. My zastosowaliśmy nowe metody i odczytaliśmy" – powiedział "Faktowi" płk Grochowski.
Przełomowy odczyt podważa więc raport MAK. Bo potwierdza, że piloci nie chcieli lądować za wszelką cenę we mgle. Przeświadczeni o tym, że są na odpowiedniej wysokości postanowili poderwać maszynę i odlecieć. Niestety, błędne dane wysokościomierzy, które zmylił głęboki jar tuż przed lotniskiem spowodowały, że zamiast na wysokości 100 m, znajdowali się ok. 60 m niżej i wyprowadzenie samolotu okazało się już niemożliwe.
Ta sprawa była wyjaśniana wielokrotnie, przedstawione zostały dokumenty, które nie pozostawiają żadnej wątpliwości. To premier Tusk wdarł się jak przysłowiowy Piłat w credo, skuszony przez Rosjan możliwością wystąpienia przed Polską i Europą na katyńskich grobach jako współarchitekt historycznego pojednania z Rosją. Od tego momentu jego ludzie zaczęli przećwiczoną już grę o obniżanie rangi wizyty prezydenckiej i jej pijarowskie przykrycie. Grę, w ramach której w ostatniej chwili wizycie prezydenta i licznych ważnych w państwie osób odebrano status wizyty oficjalnej, co m.in. jak uznali to bezczelnie, fałszywie i arogancko premier Tusk i Rosjanie zwolniło nasz MSZ, i gospodarzy z dochowania procedur bezpieczeństwa i sprawiło, że na lotnisku nie było systemu bezpiecznego lądowania w warunkach ograniczonej widoczności i ani samolot prezydencki ani sam lot nie były należycie przygotowane przez polskie służby za to odpowiedzialne a podlegające przecież premierowi Tuskowi. Podróż prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej do Katynia, rząd polski i podległe mu służby potraktowały arogancko i lekceważąco. Na lotnisku oczekiwał na prezydenta ambasador polski w Moskwie, dwóch dziennikarzy i dwóch funkcjonariuszy BOR! Przed wylotem prezydenta do Katynia przedstawiciele rządu RP, w tym i premier Donald Tusk oraz przedstawiciele PO a za nimi media polskie i niektóre rosyjskie, wielokrotnie w obraźliwych słowach dopytywali po co prof. Lech Kaczyński, prezydent RP, udaje się do Katynia, jako, że przecież nie został zaproszony, bezczelnie sugerowali, że może to doprowadzić do jakichś nieporozumień dyplomatycznych, że nie wiadomo czy Rosjanie wpuszczą w ogóle naszego prezydenta itd.
Pamiętamy wypowiedź premiera rządu polskiego z trybuny sejmowej "wyginiecie jak dinozaury", marszałka Komorowskiego o kiepskim snajperze, "skończy się okres ochronny na kaczki ...", "może prezydent będzie gdzieś leciał ...". Przykład idzie z góry, bez tworzenia więc jakichkolwiek spiskowych teorii są przesłanki ku temu aby dopuszczać, że w takiej atmosferze arogancji, pogardy i lekceważenia wobec prezydenta RP, polskie służby odpowiedzialne za przelot głowy państwa do Katynia, poszczególne osoby na niższych szczeblach zbagatelizowały, zlekceważyły swoje obowiązki i procedury i nie dopełniły należytej staranności jak to jasno wynika nawet z raportu ruskiego MAK, oraz śledztwa ruskiej i polskiej prokuratury i nie przygotowały właściwie samego przelotu jak i lądowania samolotu prezydenckiego co w konsekwencji stało się jedną z przyczyn katastrofy. Bo przecież gdyby tak jak to jest na całym świecie, przed lądowaniem samolotu prezydenckiego polskie służby razem ze służbami gospodarza sprawdziły stan wyposażenia smoleńskiego lotniska i pilnowały go do chwili wylądowania samolotu to nie było by wątpliwości czy w reflektorach przeciwmgielnych są żarówki, czy obsługa lotniska jest trzeźwa a urządzenia sprawne!
Na pohybel zdrajcom, głupcom, tchórzom i sprzedawczykom ! Spodziewałam się takiego właśnie raportu MAK i takiego też stanowiska rządu RP, wnucka, hrabiego z ruskiej budy i prominentnych przedstawicieli PO. Wiadomo, że jeżeli chodzi o MAK to tylko z nazwy jest to Komitet miedzypaństwowy a faktycznie jest to instytucja prywatno-państwowa ruska, związana z ruskimi firmami, kierowana przez panią generał lotnictwa Anodinę, kontrolowana przez ruskie służby specjalne a więc instytucja ta zrobiła, wykazała i orzekła to co nakazał jej osobiście Władimir Władimirowicz Putin! Taki raport odpowiada stronie ruskiej i odpowiada rządowi polskiemu na czele z wnuckiem a także hrabiemu z ruskiej budy, odpowiada też PO co jasno wyraziła Małgorzata Maria Kidawa-Błońska stwierdzając, że raport MAK jest dość rzetelny i jej nie zaskoczył, potwierdził to także wnucek a jako ostatni, także hrabia z ruskiej budy. Tezy zawarte w raporcie MAK zostały postawione przez ruskich i polski rząd na czele z wnuckiem oraz hrabiego z ruskiej budy już w dniu katastrofy, 10 kwietnia 2010 r.! Czy możliwe jest, że przed ogłoszeniem raportu MAK, zostały potajemnie, wzajemnie uzgodnione a teraz rząd RP, wnucek i hrabia z ruskiej budy udają wielkie zaskoczenie i zdeterminowanie! Wg ekspertów prawa lotniczego i prawa międzynarodowego, fakty są takie, że "dzięki" głupocie i wiernopoddańczej uległości wnucka i hrabiego z ruskiej budy mamy już pozamiatane ! Raport MAK był ostatnim działaniem i dokumentem badania przyczyn katastrofy w ramach konwencji chicagowskiej i nic już właściwie nie można zrobić a na pewno nic nie można z ruskimi uzgodnić w sprawie raportu! Raport MAK poszedł w świat, szkalując i ośmieszając nasze państwo, znieważając ofiary katastrofy!
Teraz jasno widac ile warte sa te poddańcze uściski wnucka z jego ruskim niby protektorem, bo przecież niezależność MAK to bzdura, to nie jest żadna międzynarodowa czy międzypaństwowa komisja bo jest kierowana przez ruską generał lotnictwa ruskiego, Tatianę Anodinę, jest bezpośrednio związana z ruskimi firmami, które produkuja i remontuja ruskie lub przez ruskich wyyprodukowane samoloty a kontrolowana jest całkowicie przez ruskie słuzby a więc każde słowo raportu musiał zatwierdzić Władimir Władimirowicz Putin, to jasne jak słońce.
To jak ruscy potraktowali ofiary katastrofy, ich ruską kulturę i mentalność jasno było widać choćby wtedy gdy o mało co nie upuścili na beton trumny ze zwłokami śp. Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej prof. Lecha Kaczyńskiego.
Zwłoki ofiar katastrofy przewozili ruscy z miejsca katastrofy w trumnach, rzuconych byle jak, piętrowo, jedna na drugą, zwykłą, brudną, cieżarówką, bez żadnej honorowej eskorty itd. co narusza wszelkie zwyczaje, zasady, regulaminy wojskowe i honorowe, nie ma nic wspólnego z szacunkiem dla ofiar i zwłok we wszystkich cywilizowanych krajach świata !
Występujący wielokrotnie, także w ostatnich dniach, jako ekspert w tvn24, płk pilot rez. Stefan Gruszczyk omawiał działanie wysokościomierzy, na pokładzie Tu-154M Lux (101),ich możliwe ustawienia i inn. techniczne sprawy o których pisałam wielokrotnie, już wiele m-cy wcześniej, tak jak i inni komentatorzy m.inn. Larissa i roberto, z powołaniem się na opinie ekspertów. Należy stwierdzić, że o ile płk pil. Gruszczyk, ma oczywiście wielką wiedzę techniczną, lotniczą etc. dot. Tu-154M, to jednak nie powinien, tak jednoznacznie wypowiadać się o procedurach, zwyczajach, zasadach, jakie obowiązywały kilka ostatnich lat w 36 spec. pułku albowiem latał w tym pułku bardzo dawno temu i nic nie wie widocznie o tym, że dawne zasady i procedury od wielu lat w 36 spec. pułku nie miały zastosowania, a tym bardziej te opisywane przez, z całym szacunkiem, dziadków lotnictwa, czy pseudo specjalistów opowiadajacych o procedurach i zasadach, zamkniętych drzwiach itd. w lotnictwie cywilnym bo to całkiem inna bajka! W 36 spec. pułku dobre czy złe, w ostatnich latach, utrwaliły się przecież; przestrzegane i stosowane były całkiem inne zasady, procedury i zwyczaje! Teraz na siłę wysuwa się jakieś wydumane, dawno w 36 Spec. Pułku zarzucone procedury, zasady i zwyczaje! Dezinformując, zafałszowuje się fakty aby dopasować odpowiadającą ruskim i ruskiemu MAK, wnuckowi i jego rządowi, czy podległym mu służbom oraz hrabiemu z ruskiej budy legendę o stresie i naciskach aby EWENTUALNĄ własną WINĘ, PRZEZ NIEDOPATRZENIE, ZLEKCEWAŻENIE CZY ZANIECHANIE zrzucić na tragicznie zmarłych w katastrofie!
CZY RZĄD I MEDIA STALE DEZINFORMUJĄ?! NIEKTÓRZY PILOCI I EKSPERCI TWIERDZĄ, ŻE RZĄD I MEDIA UKRYWAJĄ FAKT, ŻE DAWNIEJ GDY LECIAŁ PREZYDENT LUB PREMIER ZA KAŻDYM RAZEM SAMOLOT PILOTOWAŁ D-CA PUŁKU LUB JEGO Z-CA ALBO KTÓRYŚ Z NICH SIEDZIAŁ NA DODATKOWYM FOTELU W KABINIE PILOTÓW. W OSTATNICH LOTACH TAK NIE BYWAŁO TYLKO DLATEGO, ŻE DOWÓDCY 36 SPEC. PUŁKU MIE MIELI LICENCJI NA LATANIE TU-154 ! Tak, TO NIE JEST POMYŁKA ANI FAŁSZ ! TO PRAWDZIWY FAKT OSTATNIO BYŁO TAK, ŻE dowódcy, 36 Spec. Pułku, przed katastrofą smoleńską, mieli niższe uprawnienia niż podlegli im piloci!!! nie mieli uprawnień do pilotowania Tu-154. Rozpowszechniane w mediach opowieści o wielkim stresie pilotów to wierutna bzdura, kłamstwo obliczone na zafałszowanie prawdy i oddalenie podejrzeń o karygodne zaniedbania, nieprawidłowości, ignorancję, bałagan, arogancję, złe procedury, złe i niedostateczne szkolenie pilotów i lekceważenie obowiązków, na które wielokrotnie wskazywał płk. Edmund Klich!! Przecież nawet z rosyjskich stenogramów jasno wynika, że piloci podczas lotu byli rozluźnieni, pogodni, do końca żartowali, nie ma żadnych oznak jakiegokolwiek stresu; aż do ostatnich sekund! Ruski MAK i polski rząd oraz podległe mu służby odpowiedzialne za przeprowadzenie bezpiecznego przelotu prezydenta chcą zrzucić odpowiedzialność za katastrofę smoleńską na tragicznie zmarłych w katastrofie pilotów a najlepiej na ŚP.Prezydenta! BO JAK WYTŁUMACZYĆ FAKT, ŻE TAKIE ZARZUTY WOBEC PILOTÓW I PREZYDENTA FORMUŁOWANO JUŻ W PIERWSZYCH DNIACH PO KATASTROFIE?
Już od końca kwietnia wnucek i inni członkowie rządu, zapoznali się z ekspertyzą zbudowaną m.in. na materiale z wieży kontroli lotów, który otrzymał wnucek. Ekspertyza zawierała m.in. rozmowy zarejestrowane (10 kwietnia) w wieży kontroli lotów w Smoleńsku z centralą w Moskwie. Zapisy rozmów między wieżą kontroli lotów a centralą moskiewską ujawniające naciski ruskich decydentów z Moskwy, na to, żeby samolot (TU-154M) sprowadzić tak, jak to się stało. To są materiały przekazane przez Rosjan, uzyskane wtedy, gdy nie obowiązywała jeszcze konwencja chicagowska.
Od końca kwietnia rząd Rzeczypospolitej Polskiej z wnuckiem na czele a także hrabia z ruskiej budy dysponowali pełnymi materiałami dowodowymi pokazującymi, jak na rozkaz centrali moskiewskiej ten samolot był naprowadzany na śmierć, a mimo to milczeli. Milczeli wobec polskiej opinii publicznej, wobec świata, a także wobec Unii Europejskiej i Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego, która od 2 grudnia powinna być obowiązkowo powiadamianą instytucją w sprawach wypadków lotniczych ! Potwierdziło się wszystko co podawał poseł Macierewicz. I faktycznie dopóki nie obowiązywała konwencja chicagowska strona polska, głównie dzięki płk Edmundowi Klichowi, uzyskała większość z najważniejszych dowodów, które posiada polska prokuratura wojskowa. Póżniej ruscy sie spieli, nastroszyli i przestali rzetelnie współpracować a każdy ruski ekspert czy prokurator nagabywany przez płk Edmunda Klicha odpowiadał czyniąć gest ććć nakazujący ciszę, sugerując, że jest zakaz "z góry" odpowiadał z reguły; "nie nada" ! Wtedy też usunięto z russlandu wszystkich polskich prokuratorów wojskowych, którzy wcześniej razem z polskimi i ruskimi ekspertami i śledczymi uczestniczyli w czynnościach śledczych ! A a propos tego co od dawna wie wnucek to oprócz wyżej opisanej wiedzy zapoznano go wówczas z wynikami, dowodami, opracowaniami, ekspertyzami uzyskanymi przez stronę polską po odczytaniu tzw. polskiej czarnej skrzynki, daleko bardziej nowoczesnej niż standardowe ruskie! Wnucek, od dawna więc ma dużą wiedzę ale wykorzystuje ją razem z hrabią z ruskiej budy i bonzami z PO, nie do poinformowania społeczeństwa ale do walki politycznej, nakazując co jakiś czas, w najkorzystniejszym jak mu się wydaje PR-owo dla siebie momencie, kontrolowane niby przecieki do prasy itp. !
Kto ? Ruscy? największe pijaki na świecie, zarzucają jakoby w zwłokach polskiego generała stwierdzili obecność alkoholu tj. 0,6 promila. Z taka zawartościa alkoholu we krwi w wielu, także europejskich krajach wolno prowadzić samochód! Inna sprawa, że brak polskich twardych dowodów aby te stwierdzenie ruskich zweryfikować! Generał miał uczestniczyć w komunii świetej i jako człowiek zasad, honoru i głębokiej wiary z pewnością w dniu wylotu nie pił alkoholu! Chociaż gdyby chciał to przecież bez problemu mógłby wypić lampkę wina po śniadaniu czy do obiadu, był tylko pasażerem. W russlandzie pije się na umór, stale, non-stop, pije sie zaraz po obudzeniu, do śniadania, do obiadu, do kolacji, w czasie drogi do pracy, w pracy, po pracy w czasie drogi do domu, na ulicy, wszędzie, urodziny obchodzi sie i w domu i w pracy, każda okazja jest dobra ! Znajomy wytrzymał u nich, będąc w gościnie tylko tydzień i prędko powrócił do Polski. Zgodnie z posiadaną przeze mnie wiedzą, a nie sugerujcie sie moim nickiem, i moim doświadczeniem, wiem, że obsługa lotniska Smoleńsk Płn na 99% nie była całkiem trzeźwa, znając ruskie zwyczaje, zasady i procedury! Hi! Adiutant ruskiego oficera nosi za nim zawsze aktówkę, w której poczesne miejsce zajmuje flaszka spirtu i blaszany kubek o poj. 0,5 litra, znam to z autopsji bo takim lekarstwem, na wszystko, poratowali mnie, na poligonie gdy mnie głowa bolała nie jest więc możliwe aby nie pili nudząc się przed przylotem samolotów, nie jest możliwe aby nie pili poprzedniego dnia. To inna kultura, inna mentalność, inna moralność, inne zasady, inne tradycje, inne obyczaje i aby je znać i rozumieć trzeba ich doświadczyć, tym bardziej gdy chce sie o nich pisać! To lotnisko, na codzień jest nieczynne, nawet psa z kulawą noga na nim nie uświadczysz, dlatego na codzień, jeżeli nie demontuje się całych lamp, to wykręca się żarówki i inne elementy wyposażenia, aby kto nie ukradł! bo nikt tego majdanu, tego kołchoźnego kurnika, zwanego nie wiem na jakiej podstawie wieżą lotniska, na codzień nie pilnuje. Lotnisko to nie ma żadnych międzynarodowych certyfikacji etc. etc. za płot wchodzi kto chce i kiedy chce! A wiem to z tamtejszego, miejscowego żródła.
Przyparty do muru przez ostatnie wydarzenia, stwierdzenia raportu ruskiego MAK i inne wnucek szykuje kontratak i juz zaczynaja się niby wycieki sensacyjnych, spreparowanych, informacji, które maja odwrócić złą passę, tendencję spadkową słupków poparcia dla wnucka. Wspiera go w tym zapewne hrabia z ruskiej budy, specjalnie oddelegowany na przewodniczacego polskiej komisji szef MSWiA Jerzy Miller i inni oddani żołnierze wnucka. Teraz z upływem godzin różne sensacyjne "ustalenia" czy choćby poszlaki będa przeciekały do opinii publicznej jak trucizna. Tego od dawna należało się spodziewać!
Oni już ponad trzy lata PLANUJĄ,ZAMIERZAJĄ,ROBIĄ PROJEKTY,ZAMIERZAJĄ ITD.
A ten Graś coś mi Urbana przypomina.