Po burzy wywołanej wnioskami przedstawionymi w raporcie Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) polski rząd deklaruje, że zamierza sprostować przedstawioną w nim wersję przy użyciu procedur odwoławczych przewidzianych w konwencji chicagowskiej. Możliwość wykorzystania konwencji budzi jednak wątpliwości już na wstępie. Nie było bowiem żadnego porozumienia polsko-rosyjskiego w sprawie stosowania tego aktu do wyjaśnienia okoliczności i przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Rząd odrzuca jednak uwagi, że konwencja chicagowska odnosząca się do awiacji cywilnej, bez dodatkowych uzgodnień, nie znajdzie zastosowania w międzynarodowym arbitrażu w przypadku lotu państwowego.
Przyczynkiem do odwołania ma być jedynie częściowe rozpatrzenie polskich uwag, co narusza zasady konsultacji przewidzianej w 13. załączniku do konwencji chicagowskiej. Wbrew zawartym w nim przepisom nie doręczono także stronie polskiej żądanych materiałów, a akredytowanym przedstawicielom odmówiono dostępu do wielu dokumentów.
Konwencja chicagowska dopuszcza procedurę odwoławczą, jeżeli istnieją wątpliwości co do jej wykładni lub prawidłowości zastosowania jej zapisów. Najpierw państwa muszą jednak podjąć próbę załatwienia sporu w drodze rozmów. Jeżeli rokowania zawiodą, konwencja przewiduje arbitraż Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO). Gdy któraś ze stron będzie miała zastrzeżenia co do wydanego przez nią orzeczenia, strony mogą skierować spór pod osąd Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Alternatywnie mogą same utworzyć trybunał arbitrażowy.
Arbitraż polega na wyborze sądu rozjemczego. W przypadku gdy państwa nie zgadzają się na taki arbitraż, każde z państw będących stronami w sporze wyznacza jednego arbitra, ci zaś wyznaczają superarbitra. Jeśli państwo nie wyznaczy arbitra w ciągu trzech miesięcy od daty odwołania, w imieniu tego państwa Rada Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego powołuje arbitra z ustalonej z góry listy osób. Jeżeli w ciągu trzydziestu dni arbitrzy nie dojdą do porozumienia co do superarbitra, zostaje on wyznaczony również z tej listy. Arbitrzy i superarbiter tworzą razem sąd rozjemczy. Każdy sąd rozjemczy ustala swoją własną procedurę i wydaje decyzję większością głosów.
Sankcją za niezastosowanie się do orzeczenia takiego sądu jest zawieszenie w prawie głosowania w Zgromadzeniu i Radzie Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego. Procedura jest niezmiernie długa i, choć szczegółowo opisana, nigdy nie została w takiej rozciągłości zastosowana. Dziś trudno przewidzieć werdykt, a tym bardziej skuteczność sankcji.
Nasz raport w sprawie katastrofy powinien być gotowy w lutym
Jaką strategię przyjmiemy, by prowadzić konsultacje z Rosjanami?
Jerzy Miller, szef MSWiA: ICAO, która jest strażnikiem właściwego stosowania konwencji chicagowskiej, nie zajmuje się badaniem, więc mylą się ci, którzy sądzą, że przyśle ekspertów. Ale jest strażnikiem procedur, konwencja przez lata obrosła wieloma wyjaśnieniami, jak ją stosować. A nasze zastrzeżenia dotyczą tego, że procedury zostały naruszone, i tego będzie dotyczyło nasze wystąpienie.
Czyli mimo stanowiska Kremla będziemy chcieli otworzyć ponownie raport MAK i tam wpisać uwagi. To nasz cel?
Tak. Wymieniliśmy starannie, o jakie dokumenty wystąpiliśmy do strony rosyjskiej, które z nich otrzymaliśmy, a których nie. ICAO będzie mogła stwierdzić, czy ich nie otrzymaliśmy, bo nie ma ku temu podstaw prawnych, czy powinniśmy je dostać, a ich brak powoduje, że nasza rola jako uczestnika badania nie została wypełniona.
Ze strony rosyjskiej mamy jeszcze jeden kłopot. Płynie stamtąd komunikat, że MAK to instytucja niezależna od Kremla, akredytowana przy ICAO. Moskwa może robić uniki, twierdząc, że nie ma wpływu na to, jakie decyzje są tam podejmowane.
To mnie nie interesuje. Konwencja chicagowska mówi o stosunkach między państwami, a nie między wynajętymi instytucjami, które pracują na zlecenie rządu. Jak upoważnię swojego wiceministra do jakichś działań i on popełni błąd, to ja muszę ten błąd naprawić, a nie mówić, że to nie moja sprawa.
Co zrobimy, jeśli raport MAK rzeczywiście okaże się niewzruszalny?
Od 9 miesięcy prowadzimy własne badania i wcześniej czy później położymy własny raport na stół. Jasno z niego będzie wynikało, że nie chcemy na nikogo zrzucać winy, a tylko uczciwie opisać wszystkie okoliczności tego wypadku. Rosjanie wtedy będą musieli odpowiedzieć na pytanie, czemu w rosyjskim raporcie tego, tego i tego nie uwzględniono. Nasz raport powinien być gotowy w lutym.
Czy mamy 100-procentową pewność, że załoga rzeczywiście chciała lądować?
To kluczowe pytanie, na które szukamy odpowiedzi w naszych badaniach. Dlatego raportu jeszcze nie ma.