"Nie chcę tego komentować. To zmartwienie mamy pana Grasia jak on kłamie, czy źle się zachowuje, a nie moje" - mówiła Ewa Kochanowska. Jednocześnie wdowa po Rzeczniku Praw Obywatelskich zastanawia się, dlaczego nagranie ze spotkania z premierem dopiero teraz ujrzało światło dzienne. "Dlaczego po ponad dwóch miesiącach po incydencie sprawa wraca. Budzi to moje zaniepokojenie i podejrzenia, że znowu coś przykrywamy. Dlaczego teraz okazuje się, że mówię prawdę, a minister Graś trochę nazmyślał" - dodała.
Na spotkaniu, według nagrania z "Super Expressu" starcie między premierem a Ewą Kochanowską wybuchło, gdy zapytała ona Donalda Tuska o ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem, jakie jej córka, miała usłyszeć od litewskiego europosła Vytautasa Landsbergisa. Na to pytanie premier Tusk odpowiedział ze zdenerwowaniem uderzając najprawdopodobniej pięścią w stół: "Bardzo cenię sobie pani pytanie, ale jest ono oburzające. (...) Mam dosyć wysłuchiwania uwag na temat domniemanego zabójstwa".
Z kolei w środę rzecznik rządu Paweł Graś powiedział, że uważa za zamkniętą sprawę spotkania premiera z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej 11 grudnia. Mówił, że przeprasza wdowę po Januszu Kochanowskim, jeżeli - jak zastrzegł "jego przeprosiny mogą cokolwiek wnieść". Podkreślił też, że premiera "bardzo dotknęły" słowa Ewy Kochanowskiej.
Jak inne rodziny wspominają pamiętne spotkanie? Andrzej Melak, brat tragicznie zmarłego w Smoleńsku Stefana Melaka dzielił się wrażeniami ze spotkania rodzin ofiar z premierem z 10 listopada ubiegłego roku. Według Melaka w trakcie posiedzenia padały dziesiątki "bardzo trudnych pytań" - m.in. czy premier występował o wspólne śledztwo ws. wyjaśnienia przyczyn katastrofy.
"Z rozbrajającą szczerością premier powiedział: +nie wystąpiłem i nigdy nie wystąpię" - relacjonował Melak. Według niego Tusk miał też oświadczyć, że Rosjanie prowadzą śledztwo wzorowo