Miller powiedział we wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że o zatrzymaniu dowiedział się tego samego dnia od swego rzecznika prasowego - jeszcze zanim ujawniła to TVP. Dodał, że potem otrzymał wyjaśnienie, iż "UOP dostał polecenie z prokuratury, aby zatrzymać Modrzejewskiego".

Reklama

B. premier z SLD przyznał, że wcześniej w jego gabinecie odbyła się narada z udziałem Siemiątkowskiego i kilku innych ministrów "w sprawie prezesury Modrzejewskiego, ale nie miało to związku z jego późniejszym zatrzymaniem". Dodał, że spotkanie odbyło się z inicjatywy ministra skarbu Wiesława Kaczmarka, chcącego poinformować o zamiarze odwołania Modrzejewskiego, który planuje podpisać kolejny długoletni kontrakt na dostawy ropy naftowej z cypryjską firmą J&S, co - według Kaczmarka - byłoby "złą decyzją". Miller zeznał, że minister sprawiedliwości Barbara Piwnik uznała, że kontrakt nie łamałby prawa.

Według Millera Kaczmarek uważał, że należy zróżnicować źródła dostaw paliw, a podpisanie kontraktu z J&S utrwalałoby "dominującą pozycję jednego dostawcy", z czym zgadzał się Siemiątkowski. "Podzielałem pogląd, że rada nadzorcza powinna dokonać zmiany na stanowisku prezesa" - oświadczył Miller. Nie wykluczył, że UOP informował go jako premiera, iż działalność J&S może zagrażać bezpieczeństwu energetycznemu państwa. Dodał, że już rząd Jerzego Buzka chciał odwołania Modrzejewskiego, ale nie zdobył większości w radzie nadzorczej spółki.

"Jan Kulczyk miał niewielkie udziały w Orlenie, a zatem jego wpływ był bardzo ograniczony" - tak odparł Miller, pytany o tego biznesmena przez adwokata Modrzejewskiego (jest oskarżycielem posiłkowym i chce zadośćuczynienia od oskarżonych). B. premier przyznał, że raz, na krótko, spotkał się z Kulczykiem, który zdementował plotki, by chciał szefować radzie nadzorczej Orlenu.

Sam Modrzejewski wypytywał Millera o sprawy Orlenu, dziękując mu - jak mówił - za jego "głęboką troskę" o spółkę. Pytał go np., czy nakłaniał kogoś do zawierania kontraktów z Łukoilem. "Nie" - padła odpowiedź. Miller spytał sąd o związek tych pytań z zarzutami wobec podsądnych. "Posunięto się do udziału służb, aby mnie usunąć, a pan premier je nadzorował" - tłumaczył Modrzejewski.

7 lutego 2002 r. Modrzejewski został zatrzymany na kilka godzin przez UOP. Po złożeniu wyjaśnień i postawieniu mu w prokuraturze zarzutów w sprawie ujawnienia w 1998 r. ówczesnemu szefowi PZU Życie Grzegorzowi Wieczerzakowi poufnej informacji został zwolniony, następnego dnia stracił jednak stanowisko. Przedstawiciele opozycji mówili wówczas o politycznym charakterze zatrzymania, służącym zmianie szefa tej największej polskiej firmy. Modrzejewski uznał zatrzymanie za prowokację. Potem sąd uznał jego zatrzymanie za niezasadne, a prezesa uniewinniono ze stawianego mu zarzutu.

Po sześcioletnim śledztwie katowicka prokuratura oskarżyła Siemiątkowskiego, jego ówczesnego zastępcę Mieczysława Tarnowskiego i szefa zarządu śledczego UOP Ryszarda Bieszyńskiego. Zarzucono im przekroczenie uprawnień w sprawie zatrzymania prezesa PKN Orlen i bezprawne pozbawienie go wolności. Grozi za to pięć lat więzienia. Oskarżeni odpierają zarzuty; twierdzą, że wykonywali tylko polecenie prokuratury.

Reklama

Katowicka prokuratura uznała, że chcieli oni uniemożliwić prezesowi podpisanie umowy z J&S, a "cel jego zatrzymania był inny niż zabezpieczenie prawidłowego toku postępowania". W akcie oskarżenia jest mowa m.in., że "bezprawne zatrzymanie" prezesa wpłynęło na decyzję rady nadzorczej spółki o odwołaniu go i dlatego było to "działanie na szkodę interesu publicznego i interesu prywatnego Modrzejewskiego". Zdaniem prokuratury podsądni wiedzieli, że sprawa Modrzejewskiego z 1998 r. nie może być powodem zatrzymania.

Przez trzy lata śledczy czekali na decyzję prokuratorskiego sądu dyscyplinarnego o uchyleniu immunitetu prok. Małgorzacie Dukiewicz, nadzorującej postępowanie wobec Modrzejewskiego - jej też chcieli postawić zarzuty. Gdy w 2009 r. odmówiono uchylenia immunitetu, jej wątek umorzono; wtedy przygotowano akt oskarżenia. Proces ruszył w październiku 2010 r. Ma w nim zeznawać ponad 100 świadków.

Sprawą Modrzejewskiego zajmowała się też sejmowa komisja śledcza, która doniosła o przestępstwie przekroczenia uprawnień prokuratorów ze sprawy. Badała też ona m.in., czy w sprawę byli zaangażowani ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski i premier Miller, a także inni ważni urzędnicy i członkowie ówczesnego rządu. Nie znaleziono dowodów na takie działania.

Siemiątkowski miał ostatnio także inne procesy. Został uniewinniony od zarzutu przecieku tajnych informacji w śledztwie ABW w sprawie spółki Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych "Przyjaźń" oraz z zarzutu nienadania klauzul tajności swym notatkom z rozmowy w 2003 r. z Kulczykiem o jego spotkaniu z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem. Zarazem skazano go na rok więzienia w zawieszeniu i grzywnę za przechowywanie w domu tajnych dokumentów b. UOP.

53-letni Siemiątkowski uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu z ramienia strony rządowej (był w PZPR). Za rządów SLD był m.in. szefem MSW, koordynatorem służb specjalnych, szefem UOP i Agencji Wywiadu; był też posłem SLD i ministrem w kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego. Odszedł z polityki po nieudanym starcie w wyborach w 2005 r.