Belka (w 2002 r. wicepremier i minister finansów, dziś szef NBP) zeznał we wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że nic mu nie wiadomo o "okolicznościach, przyczynach i następstwach" tego zatrzymania. Dodał jednak, że wiedział o zamiarze ministra skarbu Wiesława Kaczmarka, by odwołać Modrzejewskiego "z powodu niekompetencji" - jak mówił mu Kaczmarek. "Nie miałem własnego stanowiska co do tego zarzutu" - podkreślił świadek.

Reklama

Zeznał, że na prośbę Kaczmarka spotkał się styczniu 2002 r. w kawiarni w Nowym Jorku z amerykańskimi udziałowcami Orlenu z Bank of New York i przekazał im "życzenie ministra, aby głosowali nad odwołaniem prezesa tak samo jak Skarb Państwa". "Oni wiedzieli, o co chodzi; przyjęli to do wiadomości" - zeznał Belka. Zapewnił, że "generalnie nie zajmował się wtedy sprawą Orlenu".

W sprawie Belka zeznawał też w 2005 r. jako premier przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen.

Trwa ładowanie wpisu

Trwający od października 2010 r. proces Siemiątkowskiego i b. oficerów UOP znajduje się w końcowej fazie przesłuchań świadków. Pełnomocnik Modrzejewskiego (oskarżyciela posiłkowego w tym procesie) chce, by sąd przesłuchał b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Reklama

7 lutego 2002 r. Modrzejewski został zatrzymany na kilka godzin przez UOP. Po złożeniu wyjaśnień i postawieniu mu w prokuraturze zarzutów w sprawie ujawnienia w 1998 r. ówczesnemu szefowi PZU Życie Grzegorzowi Wieczerzakowi poufnej informacji został zwolniony, następnego dnia stracił jednak stanowisko.



Przedstawiciele opozycji mówili wówczas o politycznym charakterze zatrzymania, służącym zmianie szefa tej największej polskiej firmy (potem powołano komisję śledczą). Sam Modrzejewski uznał zatrzymanie za prowokację. Potem sąd uznał jego zatrzymanie za niezasadne. Uniewinniono go też ze stawianego mu zarzutu.

Po sześcioletnim śledztwie katowicka prokuratura oskarżyła zaś Siemiątkowskiego, jego ówczesnego zastępcę Mieczysława Tarnowskiego i szefa zarządu śledczego UOP Ryszarda Bieszyńskiego. Zarzucono im przekroczenie uprawnień w sprawie zatrzymania prezesa PKN Orlen i bezprawne pozbawienie go wolności. Grozi za to 5 lat więzienia. Oskarżeni odpierają zarzuty; twierdzą, że wykonywali polecenie prokuratury.

Reklama

Katowicka prokuratura uznała, że chcieli oni uniemożliwić prezesowi podpisanie umowy z firmą J&S, a "cel jego zatrzymania był inny niż zabezpieczenie prawidłowego toku postępowania". W akcie oskarżenia jest mowa m.in., że "bezprawne zatrzymanie" prezesa wpłynęło na decyzję rady nadzorczej spółki o odwołaniu go i dlatego było to "działanie na szkodę interesu publicznego i interesu prywatnego Modrzejewskiego". Zdaniem prokuratury podsądni wiedzieli, że sprawa Modrzejewskiego z 1998 r. nie może być powodem zatrzymania.

Przez trzy lata śledczy czekali na decyzję prokuratorskiego sądu dyscyplinarnego o uchyleniu immunitetu prok. Małgorzacie Dukiewicz, nadzorującej postępowanie wobec Modrzejewskiego - jej też chcieli postawić zarzuty. Gdy w 2009 r. odmówiono uchylenia immunitetu, jej wątek śledztwa umorzono; wtedy przygotowano akt oskarżenia.

Sejmowa komisja śledcza doniosła o przestępstwie przekroczenia uprawnień prokuratorów ze sprawy. Badała też ona m.in., czy w sprawę byli zaangażowani ówczesny prezydent i premier Leszek Miller, a także inni ważni urzędnicy. Nie znaleziono dowodów na takie działania.

Siemiątkowski miał ostatnio także inne procesy. Został uniewinniony od zarzutu przecieku tajnych informacji w śledztwie ABW w sprawie spółki Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych "Przyjaźń" oraz z zarzutu nienadania klauzul tajności swym notatkom z rozmowy w 2003 r. z Kulczykiem o jego spotkaniu z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem. Zarazem skazano go na rok więzienia w zawieszeniu i grzywnę za przechowywanie w domu tajnych dokumentów b. UOP.

54-letni dziś Siemiątkowski uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu z ramienia strony rządowej (był w PZPR). Za rządów SLD był m.in. szefem MSW, koordynatorem służb specjalnych, szefem UOP, szefem AW; był też posłem SLD oraz ministrem w kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego. Odszedł z polityki po nieudanym starcie w wyborach w 2005 r.

Łukasz Starzewski