Biomasa oraz wiatr to główne źródła zielonej energii, które w najbliższym latach ma zamiar promować rząd. Zgodnie z raportem określającym plany rozwoju energetyki na lata 2010 – 2019, który przygotowało Ministerstwo Gospodarki, docelowo mają one zapewnić nieco ponad 15 procent całkowitego zapotrzebowania Polski na energię. Nie będzie to jednak łatwe.

Reklama

Problem w tym, że o ile zainteresowanie budową farm wiatrowych w Polsce jest stosunkowo duże, to w przypadku biogazowni – mówiąc dyplomatycznie – marne. Obecnie w całym kraju działa zaledwie 13 takich elektrowni o łącznej mocy 9,3 MW. Kolejne dziewięć jest budowanych. Tymczasem – jak wynika z raportu – resort gospodarki ma w planach zbudowanie takiej instalacji w każdej gminie, a tych jest niemal 2,5 tys. Oznacza to, że przez siedem lat z rzędu codziennie do użytku powinna być oddawana jedna taka inwestycja.

Zdaniem ekspertów to zadanie niewykonalne, nawet jeżeli miałoby objąć tylko półtora tysiąca gmin wiejskich, w których nie zabraknie surowców do zasilania biogazowni, czyli odpadów roślinnych czy biomasy (np. niskojakościowych zbóż).

– Na uruchomienie jednej biogazowni potrzeba 12 – 18 miesięcy – mówi prof. Karol Węglarzy z Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki Państwowego Instytutu Badawczego, który w Kostkowicach na Śląsku uruchamia właśnie taką biogazownię.

Ale wiele inwestycji nie wyszło poza papierowe projekty. 11-tysięczna gmina Kietrz na Opolszczyźnie już dwa lata temu miała stać się niezależna energetycznie dzięki biogazowni. Niestety, do dzisiaj nie znalazła chętnego do wyłożenia 20 mln złotych na jej budowę.

Rząd tłumaczy, że inwestycji w zieloną energię wymaga od nas Bruksela. Zgodnie z unijnymi przepisami już w 2020 roku 20 procent całej energii elektrycznej zużywanej w UE powinno pochodzić z odnawialnych źródeł. Ponieważ Polska ma pod tym względem duże opóźnienia względem krajów zachodnich, to podczas ustalania obowiązkowych limitów zostaliśmy potraktowani przez Komisję Europejską ulgowo. Przed 2020 r. mamy osiągnąć poziom 15 proc. produkcji zielonej energii. Ministerstwo Gospodarki zamierza spełnić ten wymóg rok wcześniej.

– Te limity to dopiero początek. Unia idzie w kierunku dalszego zwiększania udziału energii z odnawialnych źródeł – wyjaśnia Anna Żyła, główny ekolog Banku Ochrony Środowiska. Dodaje, że zielona energia nie spowoduje niestety, że ceny prądu spadną. Jej produkcja jest bowiem droższa. – Należy ją traktować raczej jako kierunek rozwoju, spowodowany przyjęciem pakietu klimatycznego – mówi.

Reklama



Do czego zobowiązała nas Bruksela

Na posiedzeniu Rady Europejskiej w marcu 2007 r. potwierdzono zobowiązanie Wspólnoty do rozwoju energii ze źródeł odnawialnych na terytorium całej UE po roku 2010. Zgodnie z nim do 2020 r. 20 proc. energii zużywanej w krajach Wspólnoty musi pochodzić ze źródeł odnawialnych. Każde państwo ma również obowiązek osiągnięcia 10-proc. udziału biopaliw w ogólnym zużyciu benzyny i oleju napędowego w transporcie. UE zastrzega jednak, że cele te należy zrealizować w sposób efektywny pod względem kosztów.

Stwierdzono, że wiążący charakter celu dla biopaliw jest właściwy, pod warunkiem że produkcja będzie trwała, biopaliwa drugiej generacji staną się dostępne na rynku i Dyrektywa 98/70/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 13 października 1998 r. odnosząca się do jakości benzyny i olejów napędowych (Dz.Urz. UE L 350 z 28.12.1998 r., s. 58) zostanie zmieniona, aby umożliwić właściwe poziomy mieszania.

Do inwestycji w zieloną energię mają zachęcać:

● obniżenie o połowę kosztów przyłączenia do sieci źródeł odnawialnych,

● obowiązek zapewnienia przez operatora systemu elektroenergetycznego pierwszeństwa w świadczeniu usług przesyłania energii z tych źródeł,

● zwolnienie przedsiębiorstw energetycznych wytwarzających zieloną energię o mocy powyżej 5 MW z opłat za udzielenie koncesji oraz opłat związanych z uzyskaniem i rejestracją świadectw pochodzenia potwierdzających wytworzenie energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych.

Dodatkowo zielona energia nadal byłaby zwolniona z akcyzy. Ten ostatni warunek spowoduje – według szacunków samego resortu gospodarki – że w 2019 r. wpływy do budżetu z tytułu podatku akcyzowego będą mniejsze o 3,8 mld zł.

Zgodnie z nim kraje, które przekraczają limity emisji dwutlenku węgla, będą płacić wielomiliardowe kary. Zielona energia jest więc de facto sposobem na ich uniknięcie.