"Sądzę, że tygodnik +Polityka+ nie ma sobie nic do zarzucenia w tej sprawie, a jedyny komentarz to taki, że jedna z dwóch stron w tym procesie (Zbigniew Ziobro - PAP) powinna już dawno zasiadać, ale na ławie oskarżonych za wiele różnych spraw, które wciąż się toczą od czterech lat w prokuraturze w Rzeszowie" - powiedział dziennikarzom Kaczmarek przed wejściem na salę rozpraw.

Reklama

W artykule, który ukazał się 28 lutego 2010 r. w wydaniu internetowym "Polityki", Bianka Mikołajewska opisała zeznania Janusza Kaczmarka złożone przez niego po wybuchu tzw. afery gruntowej w sejmowej komisji ds. służb specjalnych, a później odczytane wszystkim posłom podczas utajnionego posiedzenia Sejmu.

Jak napisała "Polityka", według Kaczmarka wszystkie sprawy z prokuratury, w których pojawiały się nazwiska znanych polityków, trafiały na biurko Ziobry. Tak miało być np. z historią mężczyzny, który zgłosił się do prokuratury i twierdził, że został wykorzystany seksualnie przez polityków SLD Wojciecha Olejniczaka i Krzysztofa Janika. Kaczmarek zeznał, że Ziobro miał wówczas zwrócić się do dwóch zaprzyjaźnionych dziennikarzy o opisanie tej sprawy, tak aby prokuratura na podstawie doniesień prasowych mogła wszcząć śledztwo.

Według artykułu Kaczmarek twierdził też, że politycy PiS interesowali się rzekomym zażywaniem narkotyków przez jednego z najbliższych współpracowników Donalda Tuska, późniejszego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego.

Reklama

Kaczmarek powiedział przed gdańskim sądem, że w kwietniu 2007 r. ówczesny premier Jarosław Kaczyński wydał rozporządzenie, na mocy którego Ziobro został szefem zespołu koordynującego najważniejsze postępowania karne w Polsce. "W oparciu o to Zbigniew Ziobro miał dostęp do każdej sprawy z prokuratury, ABW, CBŚ i CBA" - dodał b. prokurator krajowy.

Zapytany przez pełnomocnika strony pozwanej, czy mówił kiedyś, że w czasie rządów PiS zbierano informacje mające skompromitować przeciwników politycznych, Kaczmarek odpowiedział, że nie pamięta takiej wypowiedzi. "Generalnie jednak mechanizm polegał na tym, że informacje z toczących się postępowań, gdzie pojawiały się nazwiska polityków i znanych osób publicznych, trafiały do Ziobro, a potem ukazywały się w mediach" - zaznaczył.



Reklama

Na część szczegółowych pytań, dotyczących spraw, w których mieli pojawiać się Wojciech Olejniczak, Krzysztof Janik, Mirosław Drzewiecki, Radosław Sikorski, Grzegorz Schetyna i Donald Tusk, b. prokurator krajowy i b. szef MSWiA nie odpowiedział, zasłaniając się tajemnicą państwową oraz służbową.

W tej sytuacji sąd uznał, że pełnomocnicy obu stron mają w najbliższym czasie określić, w jakim zakresie chcieliby, aby z Kaczmarka została zdjęta tajemnica państwowa i służbowa. W sprawach tych decyduje premier i prokurator krajowy.

Na najbliższej rozprawie przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, wyznaczonej na 6 czerwca, jako świadkowie wezwani zostaną b. wicepremier i minister edukacji Roman Giertych, b. szef CBA Mariusz Kamiński oraz poseł Ludwik Dorn.

Ziobro domaga się przeprosin od dziennikarki "Polityki" i wydawcy tygodnika na stronach internetowych tego czasopisma oraz "Gazety Wyborczej". Oprócz b. ministra sprawiedliwości powodem w tym procesie jest także partia Prawo i Sprawiedliwość.

"Tym artykułem zostało naruszone moje dobre imię i naraziło mnie to też na utratę zaufania jako osoby publicznej. Zaprzeczam wszelkim informacjom o zasięganiu w sposób nieuprawniony wiedzy o współpracownikach Donalda Tuska i innych politykach" - mówił Ziobro podczas pierwszej rozprawy w sądzie w połowie kwietnia.