Michał Tusk odpowiedział na zarzuty Kamińskiego na łamach portalu "Rynek Kolejowy" "Zadzwoniła do mnie pani z Biura Kolei Dużych Prędkości i zapytała, czy chciałbym wziąć udział w kongresie KDP - opisuje ubiegłoroczne wydarzenia Michał Tusk.

Reklama

"Dowiedziałem się, że na kongres jedzie też Agnieszka Sfefańska, również Robert Wyszyński otrzymał zaproszenie, ale nie mógł z niego skorzystać. To znani dziennikarze zajmujący się koleją, więc stwierdziłem że wszystko jest w porządku" - stwierdził Tusk.

"Nie można doprowadzić życia do absurdu. Pracuję dla siebie. Czegokolwiek bym nie robił jako syn premiera, zawsze można dopatrzyć się w tym jakiegoś przekrętu. Jako dziennikarz, można by się doszukać konfliktu interesów we wszystkim o czym piszę, co ma związek ze spółkami skarbu państwa. Z drugiej strony, pisanie o firmie prywatnej też może narazić na zarzuty" - zauważa syn premiera.

Afera wybuchła pod koniec zeszłego roku, kiedy to media ujawniły, że syn premiera wziął udział w Chinach w kongresie na temat kolei dużych prędkości, a za jego przelot zapłaciły Polskie Koleje Państwowe. Sprawa powróciła w środę, kiedy "Gazeta Polska" napisała, że organizatorem i sponsorem kongresu była firma China Railway Group Limited, do której należy przedsiębiorstwo Covec budujące do niedawna w Polsce autostradę A2.

PiS wezwał Donalda Tuska, by wytłumaczył się z tej podróży życia syna.