"Zdarzenie jest tragiczne, nie chciałbym żeby było wykorzystywane w kampanii, na pewno PSL nie będzie tego robić. Do naszych biur przychodzą ludzie zdesperowani, wydaje im się, że to jest taka lub inna wina urzędnika. Jeśli wina jest, można im pomóc, jeśli nie to trudno im pomóc. Tam było sprawdzenie, nie było winy urzędników, trzeba życzyć mu powrotu do zdrowia i zostawić to poza polityką" - mówił w Radiu ZET Stanisław Żelichowski z PSL. Z kolei Tomasz Nałęcz krytykuje PiS. Zdaniem prezydenckiego ministra partia Jarosława Kaczyńskiego wybiera nieszczęśników i im pomaga, a potem inni także liczą na pomoc polityków. "Taki wybraliście model kampanii wyborczej, żeby pokazywać ludzką krzywdę, że jesteście skuteczni w załatwianiu ludzkiej krzywdy, wybieracie jednego nieszczęśnika i mu pomagacie, więc inny nieszczęśnik myśli, że mu pomożecie jak dramatycznie zwróci na siebie uwagę, to mu pomożecie" - mówi. Dlatego tez prosi by politycy ugrupowania opozycyjnego wysłuchali apelu prezesa Jarosława Kaczyńskiego i przestali grać tragedią.
Z kolei szef PJN wyjaśnia, że innym jest używanie tragedii w kampanii, a czym innym "budowanie frontu milczenia". Dlatego, choć samospalenia nie powinno się wykorzystywać w grze politycznej, to trzeba dokładnie sprawdzić to wszystko, o czym napisał w liście.
Co na to wszystko PiS? Zdaniem Adama Hofmana wszystkiemu winne są media i Julia Pitera. Najpierw przedstawiano ją jako szeryfa, więc ludzie uwierzyli, że im pomoże. Potem "zetknęli się z zimnym aparatem państwa" - dodaje. "To jest takie pismo: <dostałam zgłoszenie, wysłałam do ministerstwa, ministerstwo mi odpisało, że były zalecenia pokontrolne, sprawa załatwiona>. Minister Pitera jest do walki z korupcją, to nie jest listonosz, a zachowała się jak listonosz."- oskarża Hofman.