"Raz na dwa lata samolot przechodzi tzw. odnowienie świadectwa zdatności do lotu, czyli takiego świadectwa, które pozwala mu wykonywać operacje lotnicze. W kwietniu tego roku samolot ten przechodził taki przegląd zdatności. Elementem tego jest oblot techniczny, w czasie którego jest wykonywana awaryjna próba wypuszczenia podwozia" - powiedział we wtorek dziennikarzom Warchoł.
LOT zorganizował tego dnia na terenie bazy technicznej konferencję poświęconą flocie, pokazując jednocześnie dziennikarzom Boeinga 767, który 1 listopada po południu awaryjnie lądował na warszawskim lotnisku Chopina. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi; nikt nie został ranny. Samolot ma m.in. pogięte obudowy silników, zdarty "brzuch" i zaklejone czarną taśmą drzwi wejściowe.
Jak wyjaśnia LOT, podczas "przeglądu" - zgodnie z programem obsługi technicznej - wykonywane są awaryjne próby wypuszczenia podwozia w hangarze, kiedy samolot znajduje się na podnośnikach. "W tym roku 13 sierpnia miało miejsce takie sprawdzenie instalacji na tym konkretnym samolocie. Próba zakończona została pozytywnie" - powiedział Warchoł.
Wyjaśnił, że przypadek, kiedy żadna z trzech tzw. nóg podwozia nie otworzyła się, zdarzył się pierwszy raz na tym typie samolotu. "Z wiedzy, jaką posiadam (...) przypadki, kiedy otwiera się niepełne podwozie, czyli np. nie otwiera się któraś z nóg, (...) były i są" - powiedział.
Przyczynę awaryjnego lądowania Boeinga 767 bada Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Pierwsze informacje o wynikach ekspertyz zawarte będą w raporcie wstępnym, który musi powstać w ciągu 30 dni od zdarzenia.
Prezes PLL LOT Marcin Piróg pytany we wtorek, kiedy Boeing 767 może powrócić do latania, powiedział, że będzie to w dużej mierze zależało od decyzji Państwowej Komisji. "My do tego samolotu nie mamy dostępu. Jest Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, która ma do dyspozycji ten samolot i czekamy na wyniki wstępne, które, jak słyszymy, mają być do końca miesiąca" - powiedział. Dodał, że samolot oglądają również przedstawiciele producenta. "Producent tego samolotu łącznie ze służbami technicznymi zdecyduje, jaki jest zakres napraw, jakie części zamienne są potrzebne. W tej chwili zależy to od tego, od kiedy komisja udostępni nam samolot" - powiedział prezes.
Prezes Central European Engine Services Paweł Gronkiewicz powiedział, że jeden silnik do tego typu samolotu kosztuje ok. 5,5 mln dol.