Poszło o dezyderat przyjęty dwa dni temu na posiedzeniu komisji innowacyjności i nowoczesnych technologii. Dokument ten wzywał premiera Donalda Tuska do wstrzymania się z podpisywaniem umowy ACTA. Pewnie by nie został przyjęty, gdyby nie fakt, że na posiedzeniu komisji zabrakło trzech posłów koalicji.

Reklama

Wynik głosowania najwyraźniej zaniepokoił ambasadę amerykańską.

Zadzwoniła pani z ambasady amerykańskiej z pytaniem, jak doszło do tego głosowania - opowiadał w TVN24 poseł Mieczysław Golba z Solidarnej Polski. - Podliczyła i brakowało jej głosów. Ośmiu posłów było za, czterech przeciwko, czterech się wstrzymało, to nam daje taką sumę - mówił parlamentarzysta. I jak dodał, pracownica ambasady dopytywała, czy na posiedzeniu było kworum.

Informacja o tej interwencji wzburzyła internautów. W sieci zaroiło się od komentarzy, w których słowo „skandal” jest jednym z łagodniejszych określeń.

Sławomir Neumann z PO również nie krył oburzenia.

Reklama

Samo zainteresowanie, jak głosowano, jak ten dezyderat powstał, jest akceptowalne - wyjaśniał w TVN24 poseł Platformy. - Ale pytanie, czy była dyscyplina partyjna, jest skandaliczne. Powinni Amerykanie trochę ochłonąć, bo takie zachowanie to ingerencja w wewnętrzne sprawy polskiego parlamentu - dodał.

Dziennikarzom stacji nie udało się jednak ustalić w biurze prasowym ambasady, kto dzwonił do Sejmu. A premier Donald Tusk nie zwrócił uwagi na dezyderat komisji i ACTA została podpisana.

Nie jest tajemnicą, że amerykańskiemu rządowi szczególnie zależy na przyjęciu umowy przez Polskę i kraje Unii Europejskiej. Dzięki temu porozumieniu USA będą mogły łatwiej ścigać w Europie osoby podejrzewane o piractwo i działanie na niekorzyść amerykańskich koncernów muzycznych i telewizyjnych.