Kluzik-Rostkowska w wywiadzie dla "Polski The Times" powiedziała, że dyskusje o podniesieniu wieku emerytalnego pojawiły się w czasie, gdy za rządów PiS pracowała w resorcie pracy. - Nie pamiętam, czy rozmawiałam o tym z premierem, na pewno myśleliśmy o tym, przygotowując ustawę o emeryturach pomostowych. Uznaliśmy, że nie damy rady podnieść wieku emerytalnego, bo potrzebna jest większość, której nie mieliśmy - relacjonuje.
Była posłanka PiS tłumaczy, że pomysły te nie wyszły od Rady Ministrów. - Nie było pytania, czy trzeba kiedyś zmieniać reguły wieku emerytalnego, tylko czy jest dobry polityczny moment na taką decyzję - podkreśla.
Zdaniem Kluzik-Rostkowskiej zasady demokracji są w takich warunkach proste. - Rządzący ponoszą odpowiedzialność za najtrudniejsze decyzje, wiedząc, że za tak kosztowne operacje zapłacą sami, a opozycja najczęściej głośno krzyczy, że jest przeciw i szuka dziury w całym, bo od tego jest - tłumaczy.
- Już niewielu dzisiaj pamięta, że pierwsza wersja radykalnej w konsekwencjach ustawy pomostowej była przygotowywana pod auspicjami Kaczyńskiego. Co nie przeszkodziło potem PiS zagłosować przeciw. Powód? Kiedy ustawa trafiła do Sejmu, PiS był już w opozycji. Jesteśmy w sytuacji, w której SLD od wielu lat wie, że trzeba podnieść wiek emerytalny, politycy PiS się zastanawiali, PO się na to decyduje - mówi Kluzik-Rostkowska.