O tym, że prof. Kleiber, prezes Polskiej Akademii Nauk, miałby być kandydatem na premiera, napisało w swym internetowym wydaniu "Wprost". Propozycję tę miał wysunąć Janusz Palikot. Rozmowy miałby być prowadzone między Ruchem Palikota, Solidarną Polską, SLD i PiS. Tym bardziej że i Ruch Palikota, i PiS zapowiadają złożenie konstruktywnego wotum nieufności. A taki wniosek wymaga zgłoszenia kandydata na nowego premiera.

Reklama

Wyjątkowość kandydatury prof. Kleibera polega na jego ponadpartyjnym autorytecie. Był on jednym z doradców prezydenta Lecha Kaczyńskiego dlatego Janusz Palikot miał założyć, że PiS byłoby skłonne poprzeć go jako nowego szefa rządu.

Jednak sam Kleiber wydaje się być zaskoczony całym zamieszaniem. W rozmowie z TVN24 stwierdził, że scenariusz powołania nowego rządu nie był z nim konsultowany. Wyjaśnił, że po tym, jak Janusz Palikot po raz pierwszy wspomniał jego nazwisko jako kandydata na premiera, odebrał telefon. Palikot do mnie zadzwonił i mnie za to przeprosił. Obiecał, że nie będzie tego powtarzał - relacjonował Kleiber.

Co istotne, prof. Kleiber nie odrzucił pomysłu. Stwierdził jednak, że w obecne sytuacji, gdy mamy do czynienia - jak stwierdził - ze stabilną koalicją, nie jest to możliwe. Jest to możliwe w sytuacji konieczności utworzenia rządu przejściowego - rządu fachowców - mówił. Taki gabinet miałby przeprowadzić kraj przez okres oczekiwania na nowe wybory, czyli sprawnie działać przez rok do półtora roku. Przypomniał, że w Polsce działał już tego rodzaju rząd, a kierował nim Marek Belka. Prof. Kleiber był w nim wówczas ministrem nauki i szkolnictwa wyższego.

Profesor zadeklarował wolę współpracy z każdym ugrupowaniem. Podkreślił, że także obecnie współpracuje z wieloma politykami, również z PO.