Dokument zwany schematem negocjacyjnym (z ang. negotiating box), podsumowujący efekty dotychczasowych negocjacji nowego wieloletniego budżetu UE, został we wtorek wieczorem wysłany do stolic państw unijnych. Jest on o tyle korzystny dla naszego kraju, że zniknął limit, iż państwo nie może dostać więcej funduszy spójności niż obecnie. Jednak źródła unijne przestrzegają przez zbytnim entuzjazmem, bo mają się pojawić inne hamulce powstrzymujące zwiększanie budżetu.

Reklama

Sikorski stwierdził w czwartkowej rozmowie z dziennikarzami w Warszawie, że usunięcie limitu dotyczącego funduszy spójności to efekt skutecznej akcji dyplomatycznej polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Odnosząc się do zapowiadanych innych hamulców dotyczących budżetu oświadczył, że negocjacje nowej perspektywy finansowej będą bardzo trudne.

Przypomniał też, że PO obiecała w kampanii wyborczej uzyskanie 300 mld zł z unijnej kasy do 2020 r. To jest nadal wyobrażalne, będzie skrajnie trudne i dlatego tak intensywnie działamy na rzecz nowego budżetu - podkreślił Sikorski.

Jak relacjonował, w środę rozmawiał o tym z goszczącym w Polsce ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Williamem Haguem. Zauważył, że Londyn to drugi największy płatnik netto (więcej wpłaca niż otrzymuje z unijnej kasy), ale ma też olbrzymi rabat brytyjski (obniżenie wysokości składki wpłacanej przez Wielką Brytanię do kasy Unii Europejskiej), do którego z kolei Polska jest jednym z największych płatników.

Reklama

W interesie Europy jest, aby te negocjacje zakończyły się jeszcze w tym roku podczas prezydencji cypryjskiej, po to, aby stworzyć taką kotwicę. Usunąć jeden z elementów niepewności co do gospodarki i finansów Europy - oświadczył Sikorski.

Zarówno KE, jak i cypryjska prezydencja wierzą, że porozumienie polityczne przywódców unijnych w tej sprawie uda się osiągnąć już na nadzwyczajnym szczycie 22-23 listopada. A do końca roku - także z Parlamentem Europejskim. Ten kalendarz leży też w interesie największego płatnika do unijnej kasy, czyli Niemiec - wskazują różne źródła - bo Berlin chce zakończyć ten delikatny temat, zanim na dobre ruszy kampania przed przyszłorocznymi niemieckimi wyborami parlamentarnymi.