Grupa zadymiarzy była już na sali, kiedy wszedł do niej Janusz Palikot. Wtedy też poleciały wyzwiska i obraźliwe hasła. Część osób założyła na twarze maski ze świńskim ryjem.
Zdaniem TVN24 były to osoby związane ze środowiskiem narodowców oraz kibice.
Przepychanki trwały kilkanaście minut. Potem grupa agresywnych osób została usunięta z sali przez ochroniarzy.
Jak skomentował ten atak Janusz Palikot?
No i świetnie. Dlaczego przychodzą? Bo ich boli serce, że nie mają pracy i z tej rozpaczy przychodzą do mnie i wykrzykują ten ból - powiedział na konferencji prasowej lider Ruchu Palikota.
Polityk dodał także, że w odpowiedzi na słowa Lecha Wałęsy o homoseksualistach Robert Biedroń na kolejnym posiedzeniu Sejmu będzie siedział w pierwszym rzędzie. Ruch Palikota przygotowuje także specjalną uchwałę sejmową dotyczącą Lecha Wałęsy i wypowiedzianych przez niego słów.
Palikot zaapelował też do byłego prezydenta, by ten spotkał się z nim oraz Biedroniem i Anką Grodzką.
Wiem, że Wałęsa ma jaja i spotka się z nami - wyraził przekonanie Palikot.
Komentarze(213)
Pokaż:
To kolejne kłamstwo - Palikot zaczął wydawać "OZON" jako trampolinę dla swojej działalności politycznej - już w 2005 wstąpił do PO i wziął udział w jesiennych wyborach do Parlamentu. Co więcej w tym samym, 2005 roku, Tusk proponował kandydaturę Palikota do zarządu partii. Nowy tygodnik miał wypromować jego nazwisko wśród wyborców. Jak wiadomo - akurat to się udało, bo Palikot wszedł do parlamentu.
Palikot nie tylko był zamieszany w przestępstwa w czasie wyborów, ale od czasów działalności w parlamencie zajmował się wszystkim, tylko nie pracą dla Polski i obywateli. A zwłaszcza nie zajmował się liberalizowaniem przepisów dla przedsiębiorców. Tymczasem aktywiści Palikota kłamią, że w parlamencie realizował swój aktualny program wyborczy (który nota bene składa się z jakiegoś bełkotu, w tym z obietnic, które dawno zostały zrealizowane przez poprzednie rządy).
Kłamstwo - Palikot w komisji Przyjazne Państwo działał dla dobra przedsiębiorców.
Wyjaśnienie - Palikot obiecywał m.in. sto ustaw w sto dni prac komisji - kolejna kłamliwa i niezrealizowana obietnica.
Do tego stopnia miał "gdzieś" prace komisji - że jako jej przewodniczący wolał jechać do Lublina i zakłócać wiec wyborczy Kaczyńskiego, zamiast prowadzić jej obrady. Nic dziwnego więc, że za czasów Palikota wyniki prac Komisji były żałosne, a głównymi uwagami do jej działalności było, że tam lobbyści tak naprawdę piszą nowelizacje.
Jako polityk "antysystemowy" Palikot mówi, że do parlamentu powinni wejść ludzie, którzy jeszcze nie byli posłami.
Tylko tępy [beeep] może nie zauważyć, że Janusz Palikot spędził prawie dwie kadencje w Sejmie, a jednocześnie jest liderem ugrupowania, które stawia takie postulaty. Nie tylko jest liderem, ale nieusuwalnym "guru", który dał nazwisko całej partii.
Jak to się ma do jego krytyki Prawa i Sprawiedliwości, którą to partię krytykował za styl "wodzowski"?
Jeśli to prawda, to Palikota trzeba by tytułować "fuhrer" - dla równowagi.
Palikot był i jest biznesmanem. Dlatego już kiedyś zapowiadał, że ma zamiar zarabiać na polityce.
Mieliśmy przedsmak tego, kiedy w Komisji Przyjazne Państwo drzwi się urywały od oblężenia lobbystów - których pomysły prawie dosłownie były wklejane do nowelizacji ustaw.
Zapewne nie za darmo...
Nie ma nawet co wspominać, że ze słów działaczy Ruchu wynika, że mechanizmy kontroli posłów Palikota przez "fuhrera" są bardzo drastyczne. Wystarczy wspomnieć, że kara za złamanie dyscypliny głosowania to cztery tysiące złotych (jednorazowo), co przy kwocie np. tysiąca złotych w PO świadczy o tym, że Palikot buduje maszynkę do głosowania dla tych, co sypną groszem, albo innymi korzyściami.
Kolejnym dowodem na to są słowa wyrzuconej działaczki Ruchu, która twierdzi, że system załatwiania kasy (za punkty) w Ruchu Palikota nie był jej pomysłem, a samego Palikota (na co ma maile).
Dycyplina partyjna i kary za jej nieprzestrzeganie nie budziły by takich obaw, gdyby nie zapowiedziana przez Palikota koalicja powyborcza z PO.
Co więcej, Janusz Palikot przyznał się, że miał z Tuskiem tajny pakt o nieagresji.
Dowodzi to, że RPP (a dokładniej Ruch Palikota) to polityczna wydmuszka powołana w celu odebrania głosów SLD - co zresztą doskonale im wychodzi.
Niemniej - każdy głosujący na Palikota powinien być świadomy, że posłowie RP będą głosować tak, jak im Palikot każe, a Palikot będzie to uzgadniał ze swoim kolegą Donaldem Tuskiem.
Dlatego wyborcy Palikota de facto głosują na Platformę Obywatelską.
Palikot jest znany ze swoich happeningów, które jdnak zdaniem jego zwolenników miały sens i uzasadnienie.
Przypomnijmy słynna konferencję z wibratorem i pistoletem.
Janusz Palikot puścił w tle film pokazujący ze szczegółami scenę gwałtu, po czym "występował" w obronie dwóch nastolatek zgwałconych przez policjantów.
Zwolennicy Palikota zapytani o tę konferencję kłamią, że to dzięki Palikotowi policjanci zostali ujęci.
Tymczasem to kłamstwo - w czasie konferencji Palikota przestępczy policjanci siedzieli w areszcie i do tego mieli już postawione zarzuty prokuratorskie.
Postawieni przed tym faktem aktywiści Ruchu coś zaczynają bełkotliwie tłumaczyć, że Palikot na tej konferencji postulował wprowadzenie konitoringu na komisariatach.
Dziwne - bo żadne znane nagranie, a także moja pamięć - nie potwierdza tego. W czasie konferencji nie padło ani jedno słowo o potrzebie monitoringu na komisariatach. Jeszcze jedno więc klamstwo do kolekcji.
W ostatnim programie "Młodzi Kontra..." z udziałem Palikota, nasz bohater (zapewne za radą Tymochowicza) wytłumaczył zebranym i telewidzom, że doszedł do wszystkiego własną pracą.
I na pewno nie dorobił się dzięki przejęciu za bezcen Polmosu Białystok. Byłaby to prawda, gdyby to nie było kłamstwo.
Otóż Palikot dorobił się przede wszystkim dzięki pomocy (finansowej) teścia - za co później żonę i jej rodzinę spotkała z jego strony niewdzięczność przy rozwodzie (wyprowadzenie majątku do spółki offshore).
Owszem - kupno Polmosu Białystok nie doszło do skutku, za to kupił za bezcen Polmos Lublin - i to do tego na raty.
Część zapłaty została pokryta (jak uważa prokuratura) z pieniędzy wyprowadzonych "na lewo" ze spółki Polmos.
Gdzie tu jest uczciwa praca, bo ja osobiście jej nie mogę dostrzec?
Ostatnim kwiatkiem jest fakt, że od dłuższego czasu, a od niecałego roku Palikota i jego Ruch oficjalnie wspiera niejaki Tymochowicz.
Widać to było już przy konferencjach z wibratorem i świńskim łbem - ten specyficzny hucpiarski styl Tymochowicza. Popularność RPP wyrosła więc na tym samym, na czym wyrosła popularność Leppera - na wygłupach i manipulacjach autorstwa tego pana.
Przypomnę - że to Tymochowicz, jako twórca sukcesu Leppera i Samoobrony ponosi moralną odpowiedzialność za gwałty na Anecie Krawczyk i innych dziewczynach z SO.
Tymochowicz ponosi również moralną odpowiedzialność za samobójstwo Leppera - którego stworzył i do którego klęski również się przyczynił.
Tymochowicz jest autorem przekrętu na giełdzie - z akcjami spółki Inifinity, na której wydymał całkiem sporą liczbę nienajmądrzejszych (tak samo jak wszyscy wyborcy Palikota) graczy giełdowych...
Ten Tymochowicz jest oficjalnie prawą ręką Palikota i współtwórcą programu partii. I jest wyznacznikiem uczciwości i rzetelności partii w realizacji obietnic wyborczych...
PS. Z uwagi na dużo kombinacji związanych z nazwami partii oraz stowarzyszenia - w tekście powyżej pisząc Ruch Poparcia Palikota mam również na myśli partię o nazwie "Ruch Palikota".
Stowarzyszenie Ruch Poparcia Palikota nie płaci swoim kontrahentom, jego lider podejmuje decyzje jednoosobowo, a inaczej myślących usuwa z organizacji - taki obraz Ruchu przedstawili przed sądem jego byli członkowie.
W poniedziałek odbyło się drugie posiedzenie Sądu Okręgowego w Warszawie, który rozpatrywał pozew w trybie wyborczym złożony przez Ruch Palikota przeciwko Pawłowi Tanajnie. Pozew dotyczy wypowiedzi Pawła Tanajny, w których zarzucał on RPP nieregulowanie zaległości finansowych. Według Ruchu, są one kłamstwem i oczerniają dobre imię partii.
W związku z tym, że strony wezwały w sumie ponad 20 świadków, sąd przesłuchał w poniedziałek tylko część z nich. Rozprawa ma być kontynuowana w środę. Świadkowie zgłoszeni przez Ruch Poparcia mają zeznawać w środę i być może w czwartek.
Jako pierwsza w poniedziałek zeznawała była prezes stowarzyszenia Ruch Poparcia Palikota, obecnie kandydatka do sejmu z listy SLD Katarzyna Izydorczyk. Jak tłumaczyła, pod koniec marca zdecydowała się odejść z RPP ze względu na cały czas rosnące zadłużenie stowarzyszenia. Według niej, po pierwszym kwartale tego roku wynosiło ono około 300 tys. zł.
Dodatkowo - mówiła - cały czas zaciągane były nowe zobowiązania z założeniem, że albo będą one uregulowane po wyborach, gdy Ruch dostanie pieniądze z budżetu państwa, albo rozwiąże się stowarzyszenie i nie trzeba będzie w ogóle płacić.
Izydorczyk oświadczyła, że mimo iż była prezesem w stowarzyszeniu, czuła się narzędziem. - Obecnie się tego wstydzę. Uczestniczyłam w świadomym naciąganiu firm z wiedzą, że nie dostaną zapłaty - przyznała. Zeznała również, że Palikot wymyślił system punktowy, w którym im ktoś się bardziej zaangażuje w prace na jego rzecz (a także finansowo), tym lepsze miejsce może dostać na liście.
Zgodnie z tą koncepcją, za 1 tys. zł otrzymywało się jeden punkt (punkty miały być też m.in. za wpisy na forach internetowych). Z tych środków - według Izydorczyk - miały być opłacane firmy, które najgłośniej upominały się w mediach o zapłacenie im należności przez stowarzyszenie, co godziło w wizerunek Palikota.
Izydorczyk przyznała, że Palikot uspokajał ją, że jeśli Ruch nie dostanie odpowiedniego poparcia i nie będzie miał wsparcia z budżetu państwa, wówczas sam postara się uregulować należności. Były poseł PO miał jednak dodać, że można również rozwiązać stowarzyszenie, a wówczas do wysokości 100 tys. zł odpowiadał będzie za nie skarbnik. - Sugerował, że takie rozwiązanie nastąpi - mówiła.
Była prezes opowiadała też o sposobie podejmowania decyzji w stowarzyszeniu.