Teresa Piotrowska to zaufany człowiek Ewy Kopacz. Przed reformą terytorialną była wojewodą bydgoskim, a w latach 1999–2001 wiceprezesem Urzędu Zamówień Publicznych. Należy do najstarszych stażem posłów PO, weszła do Sejmu z list tego ugrupowania zaraz po jego powstaniu. Część polityków PO jako powód nominacji wręcz wskazuje przyjacielskie relacje nowej minister i nowej premier. Broni jej za to Krystyna Skowrońska, szefowa sejmowej komisji finansów publicznych.
Jest na miejscu tam, gdzie potrzebna jest znajomość kwestii bezpieczeństwa, zna funkcjonowanie administracji, służb mundurowych. Jest wymagająca, stanowcza i decyzyjna – podkreśla posłanka PO. Największym wyzwaniem dla nowej minister będzie nadzór nad wzmocnieniem wschodniej granicy Polski wobec konfliktu na Ukrainie. Pozostałe, jak zmiany związane z cyfryzacją aktów stanu cywilnego czy możliwością zamawiania dowodów online, są zaprogramowane.
Znacznie więcej pracy będzie miała szefowa resortu infrastruktury i rozwoju Maria Wasiak. Do nominacji była członkiem zarządu PKP. Ma za sobą karierę urzędnika, była wicewojewodą radomskim, szefową gabinetu politycznego Tadeusza Syryjczyka, ministra transportu w rządzie Jerzego Buzka. Podobnie jak Piotrowska zna Ewę Kopacz, ale ciepło wyraża się o niej także Cezary Grabarczyk. Jej nominacja wiąże się z tym, że akurat kolej będzie jednym z najbardziej kłopotliwych beneficjentów kolejnej unijnej perspektywy.
Reklama
W resorcie zapanuje dwuwładza. Ewa Kopacz podczas piątkowej prezentacji zaznaczyła, że rozliczaniem unijnych funduszy będzie zajmowała się Iwona Wendel, dotychczas prawa ręka Elżbiety Bieńkowskiej. Zwłaszcza że jest uznawana za osobę, która wprowadziła rygor w wydawaniu unijnych pieniędzy. Jeździła także do Brukseli negocjować wstrzymane projekty informatyczne. Więc choć nowa premier nie zdecydowała się na podział resortów, to Wasiak faktycznie będzie odpowiadała za infrastrukturę i transport, a Wendel – za rozwój regionalny i rozliczanie pieniędzy z Unii.
Pozostałe wskazania Ewy Kopacz są czysto polityczne i wywołane obawą o spójność partii. Grzegorz Schetyna i Andrzej Halicki w rządzie mają zapewnić, że ze strony reprezentowanej przez nich frakcji nie będzie wniosku o wybory nowego szefa PO przed zakończeniem kadencji parlamentu. Nominacja Schetyny wywołała konsternację, gdyż – choć należy od lat do czołówki PO i był szefem MSWiA – jego doświadczenie w polityce zagranicznej obejmuje jedynie kierowanie sejmową komisją spraw zagranicznych.
Zdziwiony jest też pałac prezydencki, który wcześniej oprotestował kandydaturę znającego unijne realia i kilka języków Jacka Rostowskiego jako za mało doświadczonego. Inaczej jest z Cezarym Grabarczykiem, liderem Spółdzielni, który ściśle współpracował z Ewą Kopacz. Jego nominacja na szefa resortu sprawiedliwości to rodzaj nagrody i docenienia dotychczasowego sojusznika. A do objęcia tego ministerstwa szykował się już w 2007 r., gdy Tusk dochodził do władzy.