Przemówili po miesiącu. Chodzi o byłych posłów PiS-u - Adama Hofmana, Adama Rogackiego i Mariusza Antoniego Kamińskiego i ich podróż do Madrytu, w którą udali się z żonami. W Kancelarii Sejmu zadeklarowali, że pojadą samochodami, ale polecieli tanimi liniami. Posłowie czują się niewinni i mówią o ataku, "jaki przypuścił na nich Radosław Sikorski ze swoimi pomocnikami" w końcówce kampanii wyborczej.
Tymczasem wiceszef Kancelarii Sejmu Jan Węgrzyn tłumaczy, na jakich zasadach posłowie jeżdżą na zagraniczne delegacje. Przede wszystkim polityk musi dostać zgodę na wyjazd. Potem może wybrać trzy sposoby dotarcia na miejsce.
Jednym z nich jest samolot. Sposób drugi, to wyjazd prywatnym samochodem, należącym do posła. Deputowany dostaje za to tak zwaną kilometrówkę, co reguluje uchwała całego Prezydium Sejmu, nie marszałka z 1996 roku. Jest w niej mowa, że posłowi, który jedzie za granicę samochodem przysługuje zwrot kosztów za 1 kilometr przebiegu, powiększony o 50%. Trzeci sposób poselskich podróży reguluje uchwała Prezydium Sejmu z 2009 roku. Na ten właśnie dokument powoływali się podczas konferencji prasowej posłowie - Hofman, Rogacki i Kamiński.
Wiceszef Kancelarii podkreśla, że z tego sposobu parlamentarzyści korzystają najczęściej. Poseł deklaruje w Kancelarii Sejmu, że chce pojechać samochodem. Polityk dostaje środki finansowe do wysokości biletu lotniczego w dniu jego rezerwacji. Parlamentarzysta musi pojechać własnym samochodem.
W listopadzie trzej posłowie zostali wykluczeni z Prawa i Sprawiedliwości za pobieranie z sejmowej kasy pieniędzy na podróż samochodami, mimo że do stolicy Hiszpanii udali się tanimi liniami lotniczymi. Konsekwencją ich postępowania był audyt poselskich podróży, zlecony przez marszałka Sejmu.
ZOBACZ TAKŻE:"Madryckie trio" zabrało głos. "Ten atak przeprowadził na nas Radosław Sikorski">>>