Z informacji "Wyborczej" wynika, że grupę, w której pracowali policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji oraz oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego, wydzielono latem 2014 roku z działającego pod kierunkiem ABW zespołu badającego tak zwaną aferę podsłuchową. Bartłomiej Sienkiewicz nie ufał Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, dlatego – jak podają źródła "GW" – sam nadzorował utworzoną grupę.
Na celowniku grupy Sienkiewicza znaleźli się: szef Centralnego Biura Śledczego Paweł Wojtunik, były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (do 2013 roku) Krzysztof Bondaryk, Marian Janicki, który również do 2013 roku kierował Biurem Ochrony Rządu, oraz Janusz Nosek, który w 2013 roku odszedł z funkcji szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Zarzuty, jakie na temat działania tajnego zespołu formułuje "Wyborcza", przypominają nadużycia, o jakie oskarżano służby specjalne za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości.
• Funkcjonariusze wystąpili do sądu o zgodę na podsłuchiwanie rozmów telefonicznych z numerów nieznanych (choć wiedzieli, do kogo należą numery)
• Zakwalifikowali przestępstwo jako skierowane przeciwko państwu, czym wprowadzili w błąd sąd i prokuraturę
• Część operacji prowadzili pod pozorem ćwiczeń.
Dlaczego Sienkiewicz podejrzewał byłych szefów służb o udział w "spisku generałów"? Prawdopodobnie dlatego, że każdy z nich odchodził skłócony z ówczesnym szefem MSW, który obsadzał służby własnymi ludźmi.
Nigdy nie zlecałem, nie miałem wiedzy ani żadnych intencji w zakresie prowadzenia działań operacyjnych wobec poszczególnych szefów służb mnie podległych – takie sugestie muszę traktować jako insynuacje i pomówienia
– napisał Sienkiewicz, pytany o jego rolę w tym śledztwie.
To historia jak z IV RP – podsumowuje "Gazeta Wyborcza".
Bartłomiej Sienkiewicz, były minister spraw wewnętrznych w gabinecie Donalda Tuska, nie wszedł do rządu Ewy Kopacz. Niedawno objął funkcję szefa Instytutu Obywatelskiego, który jest zapleczem ekspertów pracujących dla Platformy Obywatelskiej. (WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>).