Upublicznienie akt śledztwa ws. afery taśmowej nie jest kwestią zaniedbania ze strony prokuratury. Prawo naruszyła osoba, które otrzymała takie informacje zgodnie z prawem. Prokuratura była zobowiązana udostępnić akta śledztwa pełnomocnikom, pokrzywdzonym i obrońcom oskarżonych. W najbliższym czasie prokuratura urealni tropy dotyczące tego, kto przekazał akta śledztwa do publikacji - powiedział w "Kropce nad i" Andrzej Seremet.
Prokurator Generalny odniósł się m.in. do tego, że ujawniono dane, nazwiska i adresy osób występujących w śledztwie. W tym funkcjonariuszy, z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem na czele.
W aktach właściwie nie ma danych wrażliwych. Imiona i nazwiska funkcjonariuszy, ich adresy czy PESEL-e w myśl prawa nie są danymi wrażliwymi - stwierdził Seremet.
Przyznał on, że odbył już rozmowę z premier Ewą Kopacz na temat wycieku akt ze śledztwa.
Premier nie oczekiwała ode mnie dymisji, ale wyraziła swoje niezadowolenie w związku z upublicznieniem akt ze śledztwa ws. afery taśmowej. Nasza blisko godzinna rozmowa dotyczyła uwarunkowań prawnych, w których działa prokuratura - wyjaśnił Seremet.
ZOBACZ TEŻ: Stonoga nie czuje się winny. Opublikuje wszystkie akta: 28 tomów, 72 tysiące stron>>>