PiS postuluje zwiększenie kwoty wolnej i wprowadzenie trzeciego progu podatkowego dla najbogatszych na poziomie 39 proc. Skorzystałyby na tym osoby zarabiające do 300 tys. zł rocznie. Jak wynika z naszej symulacji, ewentualna podwyżka kwoty wolnej do 8 tys. zł zostawiłaby w kieszeniach podatników 1440 zł, czyli o 884 zł więcej niż dziś.
Na wprowadzeniu trzeciej stawki PIT straciliby podatnicy zarabiający powyżej 300 tys. złotych rocznie, czyli 25 tys. miesięcznie. O ile więcej oddaliby w porównaniu z dzisiejszymi przepisami? To zależy od tego, o ile ich dochód przekracza kwotę 300 tys. złotych. Ci, którzy zarobiliby do 302 266 zł, jeszcze korzystaliby z dobrodziejstw większej kwoty wolnej. Ich podatek nie wzrósłby w porównaniu z dzisiejszą sytuacją. Ale reszta płaciłaby stawkę o 7 pkt proc. większą niż dziś.
Kto straci?
W efekcie osoba, która zarabia 30 tys. zł miesięcznie zapłaciłaby w skali roku podatek wyższy o 3356 zł. Im wyższe zarobki, tym efekt rozjazdu między dzisiejszą stawką podatku a propozycją PiS byłby bardziej wyraźny. Dla osób zarabiających 50 tysięcy złotych miesięcznie podatek byłby już wyższy o 20 tys zł w skali roku.
Reklama
Analitycy, z którymi rozmawialiśmy, zwracali uwagę, że PiS nie przywraca stawki 40 proc. z powodów marketingowych. – Nie chcieli stawiać czwórki z przodu – zauważa jeden z ekonomistów. To pewnie z jednej strony chęć pokazania, że podwyżka nie będzie bardzo duża. Jednak z drugiej stawka oznaczałaby widowiskowe wycofanie się ze zmian podatkowych wprowadzonych przez minister finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego Zytę Gilowską. To właśnie ona zlikwidowała trzecią stawkę PIT na poziomie 40 proc.
Co z budżetem?
Słabym punktem tej propozycji mogą być wpływy do budżetu. Wprowadzenie trzeciej stawki PiT ma być obok podatku od supermarketów oraz od banków jednym z pomysłów na znalezienie nowych dochodów mających pozwolić sfinansować wyborcze obietnice. – Społecznie podniesienie drugiej stawki podatku czy wprowadzenie trzeciej może wyglądać dobrze. Ale efekt budżetowy jest niewielki. Podniesienie pierwszej stawki o jeden punkt procentowy daje wielokrotnie większy przyrost dochodów niż podniesienie drugiej stawki. Wprowadzenie trzeciej stawki da niewielki efekt, bo wprawdzie te osoby zapłacą sporo więcej, ale to też stosunkowo nieliczna grupa – zauważa Marek Rozkrut, główny ekonomista EY.
Eksperci PiS szacowali w zeszłym roku, że wprowadzenie takiej stawki powinno dać od 1,8 mld do 2 mld zł wyższe wpływy z podatku. Postanowiliśmy to sprawdzić. Poprosiliśmy resort finansów o ogólne informacje o podatnikach zarabiających powyżej 300 tys zł. Jest ich ponad 31 tysięcy, i w 2013 roku wpłynęło od nich 2,8 mld zł zaliczki na podatek PIT. Co ważne, blisko połowa z nich rozlicza się według stawki liniowej 19 proc. i zaliczka od nich to 1,4 mld zł, czyli połowa tego, co wpłynęło do budżetu.
To znaczy, że trzecia stawka dotknęłaby 16,7 tysięcy podatników, którzy wpłacili w 2013 roku 1 mld 370 mln zł zaliczki. Ponad połowę tej kwoty zapłaciły osoby zarabiające, co najmniej 500 tys. zł rocznie. Zrobiliśmy symulację, o ile wyższy podatek zapłaciłaby ta grupa, dla której skutki zmian byłyby największe. W 2013 roku wpłynęło od niej 700 mln zł podatku. Wynik symulacji to zaledwie 60 mln zł. Tylko tyle więcej wpłynęłoby więc do budżetu od tej grupy. W odniesieniu do całości podatników byłoby to jeszcze mniej, niż wynika z szacunków Raiffeisen Polbank (200 mln zł). Choć należy zastrzec, że operujemy na danych o zaliczkach podatkowych, a nie pełnych informacjach o rozliczeniu za 2013 rok wraz z dopłatami. Ale nawet te dane pokazują, że rachuby PiS na uzyskanie tą drogą nawet 2 mld zł nie mają szans na powodzenie.
Ekonomiści, z którymi rozmawialiśmy, wątpią, czy nowe narzędzie proponowane przez PiS będzie fiskalnie skuteczne. – Dodatkowo wprowadzenie trzeciej stawki podatku może stać się dla wielu osób bodźcem do zmiany formy zatrudnienia i przejścia na liniową stawkę podatku, czyli do unikania wyższych stawek – zauważa Marek Rozkrut. Podatników o najwyższych dochodach stać także na inne formy optymalizacji podatkowej. Czyli przy wykorzystaniu doradców podatkowych zmniejszanie obciążeń legalnymi metodami. – Być może ta propozycja to tylko taki gest, który ma pokazać, że partia chce zwiększyć obciążenia najbogatszym i ich kosztem realizować swoje obietnice wyborcze. Ale wydaje się, że dużych pieniędzy z tego nie będzie i trzeba ich poszukać gdzieś indziej – przewiduje Adam Antoniak, ekonomista Pekao SA.
Dziennik Gazeta Prawna
W efektywność zapowiadanych zmian nie wierzy też Piotr Bujak z PKO BP. Ekonomista zwraca uwagę, że chybiony może być też kolejny argument podnoszony przez zwolenników zwiększania podatku: iż większa progresja w PIT może pomagać w walce z nierównościami dochodowymi. – W ciągu ostatnich kilkunastu lat nierówności dochodowe w Polsce raczej się zmniejszały mimo ograniczenia progresji podatkowej przez zlikwidowanie najwyższej stawki PIT. Nie ma chyba silnej zależności między skalą progresji a nierównościami dochodowymi i wprowadzenie dodatkowej stawki niewiele zmieni – twierdzi Bujak.
PiS może mieć więc problem ze znalezieniem dodatkowych, wystarczająco dużych, dochodów na sfinansowanie swoich obietnic. W tym głównej, czyli zwiększenia kwoty wolnej w PIT. W kampanii wyborczej obiecywał to prezydent elekt Andrzej Duda, a podtrzymała kandydatka PiS na premiera Beata Szydło. Koszt takiej operacji może być nie do udźwignięcia przez finanse publiczne w krótkim czasie. Samo podwyższenie kwoty wolnej to ubytek w dochodach rzędu co najmniej 14 mld zł.
– Nas na to nie stać, biorąc pod uwagę, jak duży wysiłek czeka finanse publiczne na przykład w związku z absorpcją funduszy unijnych. Jeśli nawet da się sfinansować zwiększenie kwoty wolnej, to zabraknie pieniędzy na inne propozycje – dodaje Piotr Bujak. Zwraca uwagę, że gdyby doszło do zrealizowania wszystkich postulatów zgłaszanych w kampanii wyborczej, to cały trud obniżania deficytu finansów publicznych (w tym roku Polska uzyskała nawet zdjęcie procedury nadmiernego deficytu przez Komisję Europejską) może pójść na marne. – To nie tylko kwestia wskaźników. W sytuacji gdy gospodarka zacznie hamować, np. z powodu zewnętrznego kryzysu, finanse publiczne nie będą w stanie pełnić roli automatycznego stabilizatora, bo nie będzie pieniędzy, które można by wydać na wsparcie wzrostu gospodarczego. A to dlatego, że te pieniądze zostałyby wydane w dobrych czasach, takich jak obecne – przestrzega Bujak.
Uważa, że politycy powinni się skupić na takich kwestiach, jak np. zła redystrybucja dochodu narodowego, czy zbyt niska dynamika wynagrodzeń w stosunku do wzrostu wydajności pracy.
● „Pięć procent to dla ciebie za mało?/Ciesz się, że w ogóle coś zostało” – śpiewali Beatlesi w piosence z 1966 r. pod tytułem „Fiskus”. Utwór był reakcją na „superpodatek” w wysokości 95 proc., jaki wprowadził w 1966 r. laburzystowski gabinet premiera Harolda Wilsona. Rozwiązanie było ekstremalne, a w ciągu ostatniego półwiecza dominującą tendencją było zmniejszanie obciążeń podatkowych dla najbogatszych. Wszystko zmieniły kryzysy: zadłużeniowy i finansowy.
● Słynnym przykładem było wprowadzenie we wrześniu 2012 r. 75-proc. podatku dla najbogatszych (zarabiających więcej niż 1 mln euro) przez prezydenta Francji Françoisa Hollande’a. Zainteresowani bardzo źle zareagowali; Gerard Depardieu został obywatelem Rosji, a najbogatszy Francuz Bernard Arnault rozważał wystąpienie o obywatelstwo Belgii (co lewicowy dziennik „Libération” skomentował: „spadaj, bogaty ku...sie”).
Ostatecznie podatek wyniósł 50 proc. i zamiast przez pracowników miał być płacony przez pracodawców. Hollande wycofał się z niego pod koniec ub.r., po tym jak francuskie ministerstwo finansów ogłosiło niewielkie wpływy z tego tytułu: 260 mln euro w 2013 r. i 160 mln w 2014 r.
● Temat podatków dla najbogatszych powrócił podczas wyborów parlamentarnych w Wielkiej Brytanii. Lider laburzystów Ed Milliband proponował, aby zarabiających powyżej 150 tys. funtów rocznie obowiązywał 50-proc. podatek (taka stawka obowiązywała w latach 2010–2013; wcześniej najbogatsi płacili 40 proc., a po 2013 r. 45 proc.). Pomysł nie cieszy się na Wyspach popularnością, a to dlatego, że 1 proc. wpadających w najwyższy próg podatkowy obywateli już teraz odprowadza kwotę stanowiącą 29,7 proc. dochodów fiskusa z PIT. Między 2010 a 2015 do 5 tys. zwiększyła się liczba osób zarabiających ponad 2 mln funtów, a wpływy podatkowe od tej grupy wzrosły z 3,5 do 8,9 mld funtów. Co ciekawe, służba podatkowa i celna Jej Królewskiej Mości posiada wydzieloną jednostkę zajmującą się tylko podatkami 6,2 tys. osób z majątkiem o wartości większej niż 15 mln funtów. Urząd zapewnia, że w wyniku działalności tej grupy fiskus pozyskał od 2009 r. miliard funtów więcej.
Najważniejsze wydarzenia polityczne i społeczne, istotne wiadomości kulturalne, najlepsza rozrywka, pomocne porady i najświeższa prognoza pogody. To wszystko i wiele więcej znajdziesz w newsletterze Dziennik.pl. Trzymamy rękę na pulsie Polski i świata. Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco!
Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na otrzymywanie treści reklam również podmiotów trzecich
Administratorem danych osobowych jest INFOR PL S.A. Dane są przetwarzane w celu wysyłki newslettera. Po więcej informacji
kliknij tutaj.
Potwierdź zapis
Sprawdź maila, żeby potwierdzić swój zapis na newsletter. Jeśli nie widzisz wiadomości, sprawdź folder SPAM w swojej skrzynce.
Serwisy Spółek Grupy INFOR PL dbają o Twoją prywatność
My i nasi partnerzy (w łącznej liczbie: 891), na podstawie wyrażonej zgody lub uzasadnionego interesu, przetwarzamy dane osobowe, takie jak: adresy IP i unikalne identyfikatory, wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru reklam, reklamy oparte na ograniczonych danych i pomiarach reklam oraz podobne technologie w następujących celach: spersonalizowane reklamy, wybór spersonalizowanych treści, pomiar reklam i treści, badanie odbiorców oraz ulepszanie usług. Wykorzystanie ich pozwala nam zapewnić Państwu maksymalną wygodę przy korzystaniu z naszych serwisów poprzez zapamiętanie Państwa preferencji i ustawień na naszych stronach.
Pliki cookie, identyfikatory urządzeń lub podobne identyfikatory online (np. identyfikatory oparte na logowaniu, identyfikatory przypisywane losowo, identyfikatory sieciowe) w połączeniu z innymi informacjami (takimi jak rodzaj przeglądarki i informacje w niej zawarte, język, rozmiar ekranu, obsługiwane technologie itp.) mogą być przechowywane lub odczytywane na Twoim urządzeniu celem rozpoznania urządzenia za każdym razem, gdy następuje połączenie z aplikacją lub witryną internetową – w celach tutaj przedstawionych.
W dowolnym momencie mają Państwo możliwość samodzielnej zmiany ustawień dotyczących przetwarzanych informacji, a także wyrażenia sprzeciwu odnośnie przetwarzania tych danych lub ich wycofania, które na podstawie uzasadnionego interesu nie wymagają Państwa zgody. Wycofanie zgody nie ma wpływu na zgodność z prawem przetwarzania Państwa danych, którego dokonano na podstawie udzielonej wcześniej zgody. W celu zmiany ustawień (przycisk "USTAWIENIA ZAAWANSOWANE") lub wycofania zgody (przycisk "WYCOFUJĘ ZGODĘ") na przetwarzanie danych, należy wyświetlić okno z ustawieniami, klikając w link "Zmień ustawienia prywatności" znajdujący się w stopce strony. Dalsze korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dotyczących prywatności oznacza ich akceptację, co będzie skutkowało zapisywaniem danych osobowych opisanych powyżej na Państwa urządzeniach przez wszystkie serwisy internetowe Spółek Grupy INFOR PL.