Kampania Przeciw Homofobii alarmuje, że PiS chce zmienić prawo tak, by ograniczyć prawa osób żyjących w związkach jednopłciowych. Co na to Pan, który przyznał otwarcie, że głosował na PiS?

Reklama

Głosowałem nie na PiS, tylko na Dudę w wyborach prezydenckich jako wyraz sprzeciwu wobec PO. Nie widzę związku między moim głosowaniem a oświadczeniem KPH. Przy czym miałem pełną świadomością, że partia Jarosława Kaczyńskiego tego rodzaju pomysły może mieć. Już wcześniej deklarowałem, że godzę się na PiS-owski "czyściec" – za cenę odsunięcia Platformy od władzy.

Plany zmian w prawie, o których pisze KPH, Pana nie przerażają?

Przecież one są absurdalne. Jak choćby zapis o zmianie przepisów Prawa prywatnego międzynarodowego. Przecież i bez tej zmiany Polska obecnie nie uznaje związków osób tej samej płci zawieranych poza granicami Polski. To typowy manifest zapalonych, gorących głów, których nawet nie nazwałbym konserwatystami, tylko zapiekleńcami. Z konserwatyzmem ma to niewiele wspólnego.

A co z pomysłem usunięcia z ustawy Prawo o aktach stanu cywilnego możliwości uzyskiwania zaświadczeń o stanie cywilnym?

W niektórych przypadkach może to być utrudnieniem dla osób z polskim obywatelstwem, które chcą zawrzeć związek partnerski zagranicą. Niemniej jednak większość krajów ma w tym zakresie określone regulacje. I tak np. jeśli uzyskanie takiego zaświadczenia w kraju, z którego dana osoba pochodzi, czyli teoretycznie dajmy na to z Polski, napotyka trudne do pokonania przeszkody lub jest niemożliwe, to można taki związek zawrzeć bez takiego zaświadczenia. Stąd też, jak dla mnie, w dużej mierze ten punkt to kolejna wydmuszka.

Niektóre kraje będą jednak takiego zaświadczenia wymagały.

Reklama

Osoby LGBT będą więc musiały kłamać np., że chcą zawrzeć związek z osobą heteroseksualną, tyle że zagranicą. A to tylko narazi Polskę na krytykę ze strony instytucji Unii Europejskiej, jak i Rady Europy. Nie wspominając już, że takie prawo nie ostałoby się, gdyby je poddać ocenie sądów międzynarodowych.

A punkt trzeci inicjatywy PiS: Usunięcie z kodeksu karnego definicji osoby najbliższej?

To, jak rozumiem, reakcja na ostatnie orzeczenie Sądu Najwyższego, który uznał, że tym terminem można objąć zarówno osoby pozostające w związku różnopłciowym, jak i jednopłciowym. Tym samym konkubinaty homoseksualne zostały zrównane z konkubinami heteroseksualnymi. Jeśli więc PiS usunie pojęcie osoby najbliższej z kodeksu, to uderzy przede wszystkim w osoby heteroseksualne pozostające w konkubinatach, co wydaje się nie mniejszą głupotą.
PiS ma taki pomysł? Proszę bardzo. Całkowity zakaz aborcji, "reforma" rolna, skandal wokół Trybunału Konstytucyjnego, rozbicie korpusu służby cywilnej, skok na media publiczne czy stadniny koni… Im więcej takich kroków, tym większa część społeczeństwa będzie miała ochotę podziękować Prawu i Sprawiedliwości w najbliższych wyborach. Śmiało mogę więc powiedzieć, że im gorzej, tym lepiej.

A ze stwierdzeniem KPH o tym, że "projekt jest próbą przekreślenia dużej części dorobku ostatnich lat w zakresie poprawienia standardu ochrony LGBT, to się Pan zgadza?

Nie ma żadnego dorobku, przynajmniej w ostatnich latach. Może poza wspomnianym już orzeczeniem Sądu Najwyższego, ale ono wynika bardziej z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. To on pierwszy stwierdził, że prawa, które Polska przyznaje konkubinatom heteroseksualnym, powinny być również przyznawane konkubinatom homoseksualnym. Orzeczenie Sądu Najwyższego jest tu wtórne. Przypomnę też, że Polska pod rządami PO była krajem, który blokował wprowadzenie przepisów zobowiązujących wszystkie kraje unijne do wzajemnego uznawania małżeństw osób jednopłciowych zawartych w krajach, które takie małżeństwa uznają np. w Anglii czy w Holandii.

To z kim się Pan, w takim razie, teraz solidaryzuje?

Zawsze z lewicą. Moje sympatie w tym zakresie się nie zmieniły ani o centymetr. PO nigdy nie popierałem, choć przyznaję, że liczyłem, iż deklaracje padające z ust prominentnych polityków, czy to premier Kopacz, czy premiera Tuska, zostaną wypełnione. Przez osiem lat słuchałem obietnic, które okazały się wyłącznie kłamstwami. Bezczelnie okłamywano społeczność LGBT, by tylko pozyskać jej głosy. Stąd mój ostry sprzeciw wobec PO.

Głosowanie na PiS było formą odwetu?

Nie odwetu, tylko poszukiwania rozwiązania z patowej sytuacji. Postawiłem krzyżyk przy nazwisku Andrzeja Dudy z pełnią świadomością, że może być tak, jak jest. Choć muszę przyznać, że nie byłem też wolny od nadziei, że prezydent i PiS pokażą odrobinę klasy. W każdym razie w obecnej sytuacji nie widziałem innej możliwości pozbycia się PO. Liczę, że po PiS-owskiej awanturze, bo trudno to nazwać rządami, będziemy mieli kolejne rozdanie i nareszcie inne, nowe siły w parlamencie. Wierzę, że PO zostanie zastąpiona np. przez Nowoczesną, wróci do parlamentu lewica i w końcu porozmawiamy o modernizacji polskiego społeczeństwa. Nie tylko dróg i lotnisk, ale i mentalności.

To przyszłość. A tymczasem tu i teraz na marsze KOD-u Pan chodzi?

Byłem na dwóch, bo rządy PiS to tragedią. Nigdy nie ukrywałem, że tak uważam. Ale godziłem się i godzę się na tę tragedię, bo moim zdaniem nie było innej drogi. Przecież gdyby Platforma została u władzy na kolejne cztery lata, PiS nadal rósłby w siłę, a jedyne do czego w tym czasie byłaby zdolna PO to straszenie PiS-em. Po kolejnych czterech latach mielibyśmy PiS, który zwycięża większością umożliwiającą zmianę konstytucji. A tak kompromitującymi decyzjami, pomysłami i koncepcjami, ale i samym zachowaniem, PiS skutecznie do siebie Polaków zniechęca.

Sondaże są na razie dla PiS łaskawe…

… bo po ośmiu latach rządów PO potencjalni zwolennicy PiS czy ludzie rozczarowani Platformą dają Prawu i Sprawiedliwości duży kredyt zaufania. Ale jeśli partia Kaczyńskiego nadal będzie prowadziła tak awanturniczą politykę a wszystko wskazuje, że nie jest zdolna do innej, to ten kredyt bardzo szybko stopnieje. Za rok, sondaże będą już zupełnie inne niż dziś.