Prowadzący debatę, dr Maciej Milczanowski z Centrum Zimbardo, już na samym początku rozwiał nadzieje tych, którzy wyobrażają sobie politykę bez konfliktów. Przypomniał, że ścieranie się różnych frakcji to istota demokracji. Jego zdaniem, jedynie w tyraniach, czy w dyktaturze nie może być mowy o konflikcie politycznym, bo tam wszyscy muszą mieć jednakowe poglądy. Zaznaczył jednak, że to nie oznacza, że spór może się wymknąć poza wszelką kontrolę.
Podczas debaty, prof. Andrzej Zybertowicz tłumaczył, że to nie jest tak, że politycy nie wiedzą co mówią podczas publicznych wystąpień. Zaznaczył, że większość ludzi, która występuje w mediach, mówi dziennikarzom, czy swoim przeciwnikom dokładnie to, co planowali. Jeśli więc spór staje się coraz ostrzejszy, to nie dlatego, ze stało się to przypadkiem, ale dlatego, że obie strony celowo nakręcają spiralę politycznej agresji.
Wtórowała mu dr Katarzyna Stasiuk. Przytoczyła swe badania, z których wynika, że wyborcy najważniejszych partii starają się przedstawić głosujących na konkurencyjne ugrupowania w złym świetle.
Jak więc obniżyć temperaturę kłótni? Tu zdania były podzielone. Generał Stanisław Koziej sugerował, że skoro sami politycy nie potrafią sobie dać rady z ostudzeniem nastrojów, należy zwrócić się o pomoc do trzeciej strony - Kościoła czy organizacji międzynarodowych. Z tym nie zgodził się Paweł Kowal. Polityk tłumaczył, że polscy politycy powinni sami poradzić sobie z problemem. Zauważył, że dobrym pomysłem byłoby stworzenie podręcznika kultury politycznej, który powinien trafić do szkół. Dzięki niemu, uczniowie - którzy w przyszłości zajęliby się rządzeniem krajem, wiedzieliby dokładnie, co mogą, a czego im nie wolno.
Paweł Zalewski zasugerował za to, by politycy, dziennikarze i naukowcy ujawniali w mediach manipulacje, których dopuszcza się druga strona sporu politycznego. Jeśli bowiem obie strony będą rzeczowo i spokojnie wyjaśniać, na czym polega socjotechnika przeciwników, to obywateli trudniej będzie nabrać na populizm i retorykę konfliktu.
Na koniec debaty głos zabrał profesor Philip Zimbardo. Amerykański uczony uznał, że obecny konflikt w Polsce przypomina domową kłótnię. Jego zdaniem, emocje trzeba wyciszyć, a konflikt musi stać się merytoryczny, a nie emocjonalny.
Co ustalono? Wszyscy goście zgodzili się, że temperatura sporu politycznego jest w Polsce zbyt wysoka i trzeba ją obniżyć, bo korzysta na tym przede wszystkim Moskwa, której zależy na osłabieniu pozycji Polski w świecie.