Prowadziła ona dochodzenie w sprawie Amber Gold pod formalnym nadzorem Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.
Przyznam, że słuchając świadków, którzy byli przesłuchani w tej sprawie przede mną, ja mam wrażenie, że nie widziałam połowy dokumentów w tej sprawie - powiedziała policjantka. Odpowiedziała w ten sposób na pytanie Krzysztofa Brejzy (PO), który okazał jej dwa pisma Komisji Nadzoru Finansowego dotyczące tej sprawy, m.in. z 9 lipca 2010 r.
Czy pani przypomina sobie treść tych pism, czy była pani z nimi zapoznawana? - pytał Brejza.
Jeżeli ja teraz na to patrzę, ja nie kojarzę tego - odpowiadała Tomaszewska-Szyrajew.
Dodała również, że nie odczuwała, żeby był jej zapewniony bezpośredni kontakt z prok. Barbarą Kijanko, która była referentem prowadzącym sprawę Amber Gold w pierwszej fazie postępowania w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz po zawiadomieniu złożonym przez Komisję Nadzoru Finansowego w grudniu 2009 r.
Mówiła też - odpowiadając na pytanie Stanisława Pięty (PiS) - że także kontakty z szefem Amber Gold Marcinem P. były z jego strony "opieszałe i niechętne". - Kiedy prosiłam o przygotowanie dokumentów, to pamiętam, że była sytuacja, iż Marcin P. był na urlopie, że Marcin P. miał sytuacje rodzinne, co przeciągało czas potrzebny do skompletowania materiałów - zaznaczyła.
Policjantka, która ma obecnie 32 lata, przyznała, że wówczas - w maju 2010 r. - "po raz pierwszy otrzymała do prowadzenia taką sprawę", a bezpośrednio wcześniej zajmowała się głównie sprawami dotyczącymi korupcji. Dodała, że wtedy nigdy nie prowadziła sprawy z zawiadomienia KNF. Pytana, czy po przydzieleniu jej przeprowadzenia dochodzenia sądziła, że to zwykła, pospolita sprawa, odpowiedziała, że nie uważała, że była to pospolita sprawa.