W radiowej Trójce Petru mówił, że rozmawiał z szefem PO Grzegorzem Schetyną w sprawie tego, w jaki sposób ma dalej przebiegać protest opozycji.
Ustaliliśmy dalszy tok postępowania, nie wszystko mogę powiedzieć (...) Mogę tylko powiedzieć, że nie będzie z naszej strony żadnej koncesji w przypadku, kiedy oni idą na ostro - zapowiedział Petru.
Jeżeli 11 stycznia marszałek Sejmu rozpocznie 34. posiedzenie Sejmu jakby nigdy nic i będą mówić: +Polacy, nic się nie stało+, to naszej zgody na to nie będzie i będziemy stanowczo protestować w różnych formach - dodał.
Petru apelował również do Polaków, by tego dnia pojawili się przed Sejmem i wspierali opozycję w proteście.
My nie blokujemy mównicy ani fotelu marszałka, my jesteśmy na sali sejmowej i to jest protest, który ma charakter symboliczny, my niczego nie blokujemy - powiedział pytany o dokładną formę protestu. - Nie mogę zdradzić wszystkich działań, które podejmiemy, bo jak je zdradzę, to one będą nieskuteczne - dodał.
Pytany o projekt porozumienia antykryzysowego przedstawiony w czwartek przez lidera PSL Władysława Kosiniak-Kamysza, Petru zaznaczył, że według niego rolą PSL jest bycie opozycją, a nie mediatorem, a protestujący w Sejmie posłowie nie potrzebują mediatorów, tylko woli rozmowy ze strony PiS.
Dodał, że nie dostał sygnału, by PiS był otwarty na rozmowy. - Jak ktoś mówi: "deklaracje rozmów", to musi ktoś do kogoś zadzwonić - powiedział Petru. - Ja tuż po tym kryzysie zaapelowałem do Jarosława Kaczyńskiego o spotkanie i nic się nie wydarzyło. 16. grudnia próbowałem doprowadzić do Konwentu Seniorów z marszałkiem Kuchcińskim, unikał spotkania z nami, a jak już był Konwent Seniorów, to w ogóle nie chciał się cofnąć ani o krok - powiedział lider Nowoczesnej.
Opozycja uważa, że głosowania w Sali Kolumnowej były nielegalne, m.in. z powodu braku kworum. Marszałek Sejmu zapewnił, że w głosowaniach 16. grudnia brała udział wymagana w konstytucji liczba posłów oraz, że każdy z posłów mógł wejść do Sali Kolumnowej głównym wejściem i brać udział w każdym głosowaniu.