Joachim Brudziński uważa, że scenariusz protestów, przedstawiony w filmie "Pucz" "jest obrazem prawdziwym". "Chociaż oczywiście nie ma tam jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, kto stał za tym, że już kilkanaście minut po tym, jak doszło do awantury i rozpoczęcia blokowania najpierw mównicy, potem stołu prezydialnego, przed Sejmem pojawiły się profesjonalne nagłośnienie, mobilna scena, dobrze skoordynowane grupy zdeterminowanych, twardych i wyszkolonych zawodników" - mówi wicemarszałek Sejmu w rozmowie z "wSieci".

Reklama

Zapytany, po co pod Sejmem wyszkolone grupy ludzi, odpowiedział: "w mojej ocenie rzucanie się pod koła samochodu ochranianego przez policję i BOR wymaga silnej determinacji psychicznej i wyszkolenia, bo nikt o zdrowych zmysłach nie odważyłby się na coś takiego".

Jego zdaniem, całą sytuację przygotowali ci, "którzy liczyli, że podczas głosowania najważniejszej ustawy w roku - bo taką jest ustawa budżetowa - uda się doprowadzić do takiego paraliżu w polskim Sejmie, że będzie to początkiem końca tego rządu". "To był skoordynowany i przemyślany scenariusz obalenia rządu PiS, ale nie wyszedł" - sugeruje.

"Miała być "Nocna Zmiana 2", ale ci, którzy do tego dążyli, zderzyli się z żelazną konsekwencją i spokojem po naszej stronie" - mówi. "Dlatego naprawdę należą się podziękowania marszałkowi Markowi Kuchcińskiemu za to, że potrafił wytrzymać ciśnienie i presję oraz wszystkim kolegom i koleżankom, że nie dali się sprowokować sejmowym awanturnikom. Rzucanie się przez młodych posłów na przedstawicieli PiS, rządu, kierownictwa Sejmu, ich okrzyki, poszarpywania z jednej strony wystawiają im świadectwo, a z drugiej pokazują, że po tamtej stronie pękają jakieś bariery, których nawet Samoobrona nie przekraczała. Mamy do czynienia ze środowiskiem dosyć specyficznym i to nie tyle politycznie, ile kulturowo" - mówi.

Jego zdaniem, teraz trwa jednak próba "banalizacji" tego protestu. "Podejmują ją te same ośrodki medialne, które najpierw aktywnie się w ten konflikt włączyły, tworząc atmosferę niemal wojny domowej, co miało pomóc wyciągnąć ludzi z domów na ulice. Pamiętam dramatyczne wpisy dziennikarzy o rzekomym użyciu gazów łzawiących, rozhisteryzowane komentatorki sejmowe mówiące, ze zaraz dojdzie do do rozlewu krwi. A teraz mamy próbę wmawiania, że nic takiego się nie stało. Stąd taka wściekłość na film "Pucz", dokumentujący tamte skrajne emocje, obraźliwe słowa, okrzyki i zachowania, które są nie do obrony" - podsumowuje".