Policja będzie miała prawo zakładać podsłuchy i nagrywać rozmowy telefoniczne nawet wtedy, gdy tylko będą podejrzenia, że jakaś osoba zawiadomiła o przestępstwie, do którego w rzeczywistości nie doszło. – To ogromne wzmocnienie uprawnień służb i kolejne złamanie zasady, że mogą one inwigilować obywateli tylko w przypadku najpoważniejszych przestępstw – podkreśla Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.
Rozszerzone kompetencje służb mogą też uderzyć w posłów opozycji. Ci w ostatnich miesiącach kilkakrotnie składali doniesienia do prokuratury na wysokich funkcjonariuszy państwowych. Prokuratura w części spraw nie dopatrzyła się złamania prawa.
Co więcej policja uzyska zgodę na prowadzenie inwigilacji, jeśli ma obawę, że dana osoba nie złożyła zawiadomienia o przestępstwie, choć o nim wiedziała. A także w przypadku podejrzenia o tworzenie fałszywych dowodów, zatajenia niewinności czy nieprawdziwego oskarżenia. – Można więc będzie podsłuchiwać praktycznie każdego i niezależnie od tego, czy jest podejrzanym, czy pokrzywdzonym. To bardzo niebezpieczne – ostrzega dr Andrzej Mucha z kancelarii Mucha & Lech. – Podsłuchy stają się głównym źródłem wiedzy dla organów ścigania – dodaje.
Zgodę na nagrywanie rozmów (w związku z toczącym się śledztwem) musi wyrazić sąd, ale taka kontrola to w praktyce formalność. – Służby, występując o nią, muszą tylko przedstawić materiały uzasadniające prowadzenie inwigilacji. Dlatego niemal wszystkie wnioski są akceptowane – twierdzi Wojciech Klicki.
– Nikt się nie przyzna do fałszowania faktury. Dlatego potrzebne są środki, które pozwolą nam to ujawnić – tłumaczy w rozmowie z DGP wiceminister Marcin Warchoł.