Sprawa ruszyła jeszcze w październiku ubiegłego roku. Początkowo prowadziła ją Prokuratura Regionalna w Warszawie. Ale Prokuratura Krajowa zdecydowała o przeniesieniu śledztwa do Białegostoku. Objęła je przy tym bezpośrednim nadzorem. Powody tej decyzji? "Szczególna waga i zawiły charakter postępowania".

– Potwierdzam, prowadzimy taką sprawę – mówi prokurator Paweł Sawoń, rzecznik białostockiej prokuratury regionalnej.

Jak wynika z pism, które widzieliśmy, postępowanie prowadzone jest "w sprawie", a nie "przeciwko". Zostało wszczęte po tym, jak Zbigniew Ziobro dowiedział się od przedstawicieli branży o ich rozmowach z resortem finansów w latach 2013–2015 na temat wyłudzeń VAT w handlu elektroniką, zwłaszcza smartfonami. Jak wynika ze słów Michała Kanownika, prezesa ZIPSEE, przedstawiciele branży zwrócili się do resortu finansów pod koniec 2013 r. Był to moment zmiany władz w resorcie, bo Jacka Rostowskiego zastąpił Mateusz Szczurek. Branża uważała, że jest ignorowana przez MF, bo liczyła na energiczne działania, a dopiero po półtora roku został wprowadzony skuteczny środek przeciwko oszustwom, czyli odwrócony VAT.

Tyle że, jak wyjaśnia nam jeden z byłych wysokich rangą urzędników MF, wprowadzenie odwróconego VAT nie jest łatwe. Jak wynika z art. 199 dyrektywy unijnej w sprawie VAT i załącznika IV do tej dyrektywy, w stosunkowo prosty sposób można wprowadzić takie rozwiązanie tylko wobec nielicznych towarów czy usług, takich jak usługi budowlane czy dostawy złomu. W każdym innym przypadku należy mieć zgodę Komisji Europejskiej i komitetu VAT-owskiego, w skład którego wchodzą przedstawiciele państw członkowskich. Opiniują ją pod kątem wpływu na wspólny rynek czy zasad konkurencyjności. Dodatkowo, by taka zgoda została wydana, najpierw kraj starający się o wprowadzenie tego rozwiązania musi udowodnić, że została poniesiona faktyczna strata, czyli kraj członkowski musi najpierw przekonać komitet, że nie ma innej możliwości. To może potrwać około roku.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

O długości procedur mówi też Jarosław Neneman, wiceminister finansów w rządzie PO-PSL, który pilotował wprowadzanie odwróconego VAT w elektronice. – Nie było specjalnych opóźnień, z pewnością nie były one inspirowane przez resort. Nie mam sobie nic do zarzucenia, nie blokowałem wprowadzenia odwróconego VAT. Poza tym wtedy trwała dyskusja ekspertów na temat skuteczności i skutków wprowadzania odwróconego VAT. Odwrócony VAT można i trzeba wprowadzać tam, gdzie się dzieje już naprawdę źle, na zasadzie gaszenia pożaru. Ale to nie załatwia całego problemu wyłudzeń tego podatku – mówi Jarosław Neneman.

Reklama

Elektronika nie była pierwszym przypadkiem zastosowania odwróconego VAT. Wcześniej wprowadzono to rozwiązanie w handlu prętami stalowymi. Tu też branża przez wiele miesięcy alarmowała o narastających problemach w związku z oszustwami. Nie mogła normalnie funkcjonować ze względu na zaniżanie cen. Punktem kulminacyjnym było przejściowe wstrzymanie produkcji pod koniec stycznia 2013 r. przez jednego z czołowych producentów – warszawską Hutę Arcelor Mittal. Odwrócony VAT na stal wprowadzono 1 października 2013 r.

Jarosław Neneman uważa, że odwrócony VAT to działanie ratunkowe. Wprowadzenie tego rozwiązania w jednej branży powoduje przenoszenie się oszustów do innej. – Jeśli patrzymy z perspektywy fragmentarycznej, to rozumowanie, że skoro po wprowadzeniu odwróconego VAT na konkretny produkt skończył się problem karuzel, więc można było zrobić to odpowiednio wcześnie i straty byłyby mniejsze – jest słuszne. Ale z punktu widzenia całego państwa to niczego nie załatwia. Mimo wielu zmian legislacyjnych, które robiliśmy w 2015 r., i tych, które wprowadzili nasi następcy w 2016 r., dochody z VAT jakoś dynamicznie nie rosną – mówi.