Z zaniepokojeniem i smutkiem przyjmujemy to, co się dzieje na poziomie europejskim, z zaniepokojeniem i smutkiem przyjmujemy wojnę polsko-polską przenoszoną na poziom Brukseli" - powiedział w czwartek na konferencji w Sejmie Kosiniak-Kamysz. Według niego, jest to osłabianie pozycji Polski na arenie międzynarodowej oraz jej wiarygodności. Nikt na poważnie nie będzie chciał z nami uzgadniać jakiegokolwiek stanowiska - uznał.
Szef PSL przekonywał, że bycie w UE jest polską racją stanu. Polacy popierają integrację europejską, a dzisiaj obserwują niestety spektakl tragiczny, który rozgrywa się pomiędzy jedną i drugą partią, od lat walczącą w Polsce - stwierdził.
Jak mówił Kosiniak-Kamysz, ludowcy chcą, żeby funkcję szefa Rady Europejskiej pełnił Polak, bo - jak ocenił szef Stronnictwa - to "leży w interesie" naszego kraju. Zawsze wyznawaliśmy i realizowaliśmy zasadę popierania Polaków na najważniejsze stanowiska - dodał. Jego zdaniem wprowadzenie kandydatury Saryusz-Wolskiego może doprowadzić do tego, że ani on, ani Tusk nie zostaną wybrani.
Według prezesa PSL, gdyby PiS miało szczere intencje wystawiając na szefa RE b. europosła Platformy, to zgłosiłoby go pół roku temu i "premier objechałaby ze swoim kandydatem wszystkie stolice europejskie".
"Widać, że bardzo dużo w tym jest złośliwości i zawiści. Kiedyś mówiłem do premier, że rząd PiS-u został opanowany chorobą nienawiści. Niestety, jako lekarz stwierdzam, że ta choroba się pogłębia" - stwierdził Kosiniak-Kamysz. Dodał, że mówi o tym "z bólem, bo to dzieli Polskę wewnętrznie i niszczy reputację Polski na zewnątrz".
Zdaniem lidera ludowców celem PiS jest umacnianie swojej pozycji w twardym elektoracie w Polsce. Wszystkie decyzje, które PiS podejmuje, nie podejmuje przez pryzmat interesu Polski na zewnątrz, tylko interesu własnej partii - ocenił.
Dziś jesteśmy czarną owcą (Unii Europejskiej - PAP), choć myślę, że za chwilę do tego miana i za tym mianem będziemy tęsknić, bo nawet takie określenie będzie zbyt pozytywne na zachowanie Polski - powiedział prezes PSL.
Jak mówił, ta sytuacja może być początkiem "Polexitu". Jeżeli dojdzie do porażki rządu - a na to wszystko wskazuje - i niewybrania Saryusz-Wolskiego na szefa Rady Europejskiej (...), to może być przyczyną do narzucenia w Polsce retoryki, że nasza obecność w Unii jest po prostu niepotrzebna - zaznaczył.
Kosiniak-Kamysz zapytany przez dziennikarzy, jak ocenia przewodnictwo w Radzie Europejskiej Tuska, odpowiedział: Trudny czas na sprawowanie tej funkcji, (...) to nie jest łatwa rola, bo to jest rola osoby, która w wielu płaszczyznach musi szukać porozumienia. Na tyle, ile mógł, wywiązał się (z roli szefa Rady Europejskiej)dobrze. Nie widziałem większych wpadek - ocenił.
W czwartek podczas unijnego szczytu szefowie państw i rządów mają decydować o tym, kto obejmie urząd przewodniczącego Rady Europejskiej. Donald Tusk zadeklarował, że jest gotów pełnić tę funkcję przez kolejne 2,5 roku. Polski rząd go nie popiera i zgłosił kandydaturę europosła Jacka Saryusz-Wolskiego.
Szef MSZ Witold Waszczykowski podkreślił w czwartek w TVN24, że nie ma potrzeby wybierania dziś szefa Rady Europejskiej i Polska będzie robiła wszystko, aby do tego głosowania nie doszło. Dodał, że szczyt może być zagrożony, jeśli głosowanie w czwartek będzie "forsowane na siłę".