Portal informuje, że propozycje były składane jesienią 2015 roku, gdy Antoni Macierewicz został szefem MON. - Wtedy właśnie Macierewicz złożył swym wojskowym podwładnym, którzy pracowali wcześniej w komisji Millera, specyficzne propozycje. Mieli publicznie odciąć się od raportu komisji Millera i podważyć jego wiarygodność, a potem dołączyć do nowej podkomisji, na której czele stanął zaufany Macierewicza — Wacław Berczyński, w przeszłości ekspert smoleńskiego zespołu parlamentarnego PiS – ustalił Onet.
O propozycjach mówi portalowi też Maciej Lasek, który był członkiem komisji Millera - to ona badała katastrofę smoleńską. Onet dotarł też do dwóch oficerów, którzy potwierdzili te doniesienia. - Na początku minister wysłuchał mojej relacji z podjętych działań w dniu 10 kwietnia 2010 roku w kraju oraz w kolejnych dniach w Smoleńsku, po czym dwukrotnie zapytał mnie dosłownie: "Czy chce pan pomóc państwu polskiemu?". Sondował, moim zdaniem, czy byłbym gotowy odciąć się od ustaleń komisji Millera i wznowić badanie katastrofy. Oświadczył: "Jak pan wie, raport Millera jest fałszywy"- co potwierdziło moje przypuszczenia – relacjonuje na łamach portalu płk Mirosław Grochowski, wiceszef komisji.
Żołnierz nie zgodził się na propozycję Macierewicza. - Wkrótce został pozbawiony wszystkich stanowisk – czytamy w Onecie. Pułkownik relacjonuje, że trafił do brygady zmechanizowanej, choć przez 30 lat był pilotem. - Zameldowałem się w nowej jednostce i służyłem tam do końca maja, kiedy już mogłem odejść ze służby – kończy Grochowski.