Lasek w wywiadzie zapewnił, że w komisji "nie działał na zlecenie polityczne" ani "pod niczyją presją polityczną". Wypowiedział się również na temat współpracy z Rosjanami przy okazji wyjaśniania przyczyn katastrofy. - Podczas pracy na raportem rozmawialiśmy o współpracy z Rosjanami i o tym, że na początku ona się dość dobrze układała. Jednak dość szybko stosunki się ochłodziły - powiedział. - I zeszli na poziom profesjonalizmu. Bez emocji, bez serdeczności - dodał.
Pytany, czy jest pewien obecności w kabinie pilotów dowódcy Sił Powietrznych gen. broni Andrzeja Błasika, odparł: Nie mam wątpliwości, że był. - W raporcie jest napisane o prawdopodobieństwie. I o tym, że jego obecność była elementem presji pośredniej - zauważył.
Zdaniem Lichockiej, która była gościem TVP 1, Maciej Lasek był w czasie działań komisji "wynajętym propagandzistą". - Pan Maciej Lasek nie został wynajęty, żeby wyjaśniać katastrofę smoleńską, ale opowiadać o niej wersję PO i Kremla - oceniła.
Komentując jego wypowiedź o obecności w kokpicie gen. Błasika, posłanka stwierdziła, że "pan Lasek musi w to brnąć, bo właśnie do tego został wynajęty".
Według Lichockiej Lasek "jest tylko pionkiem". Jej zdaniem "przykrył" on przewodniczącego Komisji Badania Wypadków Lotniczych Jerzego Millera, który "ponosi największą odpowiedzialność za zaniechania w sprawie katastrofy smoleńskiej".
- Nie mam najmniejszej wątpliwości, że rząd Donalda Tuska w tej sprawie działał pod dyktat Kremla - oceniła. Według posłanki "historia osądzi" i Macieja Laska, i Jerzego Millera, i Donalda Tuska.