Parlamentarzystka PiS przyjechała do Radomia w ramach spotkań z mieszkańcami odbywających się pod hasłem "Polska jest jedna".

- Nie zrobimy dobrej zmiany w skali całego kraju, jeśli nie zmienimy szczebla samorządowego. Trzeba spowodować, aby jak najwięcej kandydatów obozu dobrej zmiany przyszło na szczebel lokalny: do miast, powiatów, sejmików - mówiła w niedzielę w Radomiu posłanka PiS Joanna Lichocka.

Reklama

Parlamentarzystka przypomniała o kolejno następujących po sobie wyborach: tegorocznych samorządowych, przyszłorocznych - do Parlamentu Europejskiego i kolejnych do Sejmu i Senatu. Według niej, każde kolejne wybory mogą zdecydować o "sile na polskiej scenie politycznej obozu Zjednoczonej Prawicy i ugrupowań postkomunistycznych".

- Mamy teraz taki harmonogram wyborczy, którego waga historyczna jest taka jak w 1989 r. i to jest niesłuchanie ważne, żebyśmy się bardzo mocno zmobilizowali i zaangażowali, żeby wieszać wszędzie plakaty, namawiać sąsiadów, krewnych i znajomych do głosowania na dobrą zmianę, bo to "czerwone morze" może nas zalać - przekonywała posłanka uczestników spotkania w Radomiu.

Lichocka była pytana o plany repolonizacji mediów. Posłanka tłumaczyła zebranym, że w Unii Europejskiej nie ma prawnej możliwości repolonizacji rynku medialnego. Jak wyjaśniła, w UE obowiązuje zasada, że żaden podmiot gospodarczy nie może być ograniczany w swojej działalności ze względu na narodowość.

- Możemy próbować przeprowadzić projekt dekoncentracji mediów, czyli wprowadzić takie zapisy albo uruchomić realne funkcjonowanie już istniejących, które spowodują, że tylko pewien procent własności jest dopuszczalny w jednym ręku danego segmentu rynku - powiedziała posłanka. Zaznaczyła, że nad pewnymi rozwiązaniami pracuje obecnie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, a także Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Ale jedną rzeczą jest napisanie bardzo dobrego projektu, a drugą - decyzja polityczna, w którym momencie tę reformę zaproponujemy, ponieważ ona spowoduje oczywiście kolejny atak na Polskę - powiedziała Lichocka.

- Nie tylko totalna targowica, ale też te media, np. niemiecko-szwajcarskiego koncernu, będą trąbić na cały świat, że to jest próba zamachu na ich wolność i niezależność (…). I teraz jest pytanie o to, kiedy ten front otworzyć, bo to będzie ciężki bój - powiedziała posłanka PiS. Według niej, najważniejsze jest dokończenie reformy sądownictwa i dojście do kompromisu z Komisją Europejską. - Bardzo możliwe, że do sprawy dekoncentracji mediów będziemy musieli wrócić dopiero w kolejnej kadencji Sejmu, ale prace są i my o tym pamiętamy - zaznaczyła Lichocka.

Reklama

W kontekście zbliżających się wyborów samorządowych obecny na spotkaniu kandydat PiS na prezydenta Radomia Wojciech Skurkiewicz wspomniał o "PR-owskim wsparciu" dla obecnego prezydenta miasta Radosława Witkowskiego. - Środowisko pana prezydenta bardzo mocno współpracuje z osobami, które specjalizują się w tym obszarze. Idą na to tysiące, jak nie setki tysięcy złotych, wypłacane nie tylko z budżetu miasta, ale też ze spółek miejskich - stwierdził Skurkiewicz.

Według Lichockiej, parlament powinien stworzyć rozwiązania, które ograniczałyby tego typu praktyki. - Jeśli chodzi o wydawanie na propagandę środków publicznych czy wydawanie gazet przez samorządy, to będzie trzeba wprowadzić nowelizację ustaw, również prawa prasowego, które to trochę zmieni, bo to jest jednak w dużej mierze zagrożenie dla wolności słowa lokalnej prasy - stwierdziła posłanka. Dodała, że ma wiele sygnałów od lokalnych wydawców gazet, które nie wytrzymują konkurencji z dotowanymi przez samorządy lokalnymi pismami mającymi charakter bardziej propagandowy niż informacyjny.

- I tutaj trzeba będzie się zastanowić nad tym, czy nie zabronić po prostu wydawania gazet samorządom lokalnym i czy nie ograniczyć ustawowo procentu budżetu miasta, gminy, starostwa, który może być wydany na tzw. politykę informacyjną - zaznaczyła posłanka PiS.

Joanna Lichocka w ramach spotkań polityków PiS z mieszkańcami odwiedziła Radom i pobliskie Pionki.