W niedzielę po południu media izraelskie podały, iż w poniedziałek do Polski przybędą przedstawiciele izraelskich władz. Portal "Times of Israel" napisał, że do Warszawy - gdzie, jak zauważa, trwa sprzeciw wobec wypłaceniu odszkodowań Żydom, których rodziny straciły majątek w czasie Holokaustu - na "serię spotkań z przedstawicielami polskiego rządu" uda się izraelska delegacja pod egidą ministerstwa ds. równouprawnienia społecznego. Jak napisał portal, resort odniósł się do spotkań zaplanowanych w warszawie jako do "ważnego i bezprecedensowego politycznego osiągnięcia".

Reklama

Te informację zdementowało polskie MSZ. "W nawiązaniu do publikacji medialnych MSZ pragnie zdementować, że 13 bm. złoży wizytę w Warszawie izraelska delegacja na czele z panem Avi Cohen-Scali, dyrektorem generalnym Ministerstwa Równości Społecznej" - podkreślił w oświadczeniu resort dyplomacji. Jak zaznaczono, "w związku z dokonaną w ostatniej chwili przez stronę izraelską zmianą składu delegacji, która mogła sugerować, że rozmowy miałyby koncentrować się na kwestiach restytucji mienia, strona polska podjęła decyzję o odwołaniu wizyty izraelskich urzędników".

O to, skąd się bierze "zamieszanie" wokół ustawy 447 pytana była w poniedziałek w radiowej Jedynce Joanna Lichocka. - To jest oczywiście element kampanii wyborczej, ma zniechęcać do Prawa i Sprawiedliwości, ale także ma budować poczucie w opinii publicznej, że współpraca ze Stanami Zjednoczonymi może Polsce jakoś szkodzić. To jest oczywiście teza, którą kolportują ludzie sprzyjający Moskwie i ja uważam, że to jest po prostu rosyjska propaganda - oceniła Lichocka.

- Oczywiście, że jest to temat chwytliwy i bardzo obecny na portalach społecznościowych zwłaszcza. To też pokazuje, że myślę, że możemy mówić o nasileniu tak wielu wpisów, tak bardzo agresywnych wobec Polski, wobec rządu polskiego, że raczej daje do myślenia, że jest to zorganizowana akcja i być może jakiś element wojny hybrydowej - podkreśliła posłanka. Dodała jednak, że są to "spekulacje".

Odnosząc się do wydanego przez MSZ oświadczenia, Lichocka podkreśliła: "Nie chcemy dawać najmniejszych pretekstów do budowania przestrzeni, że jakiekolwiek rozmowy w takiej sprawie jak ustawa 447 i rzekoma restytucja mienia żydowskiego jest w ogóle możliwa". - My nie podejmujemy takich rozmów i nie zgadzamy się, żeby żądano od ofiar jakichkolwiek odszkodowań. Polska jest ofiarą, o tym trzeba mówić przede wszystkim - powiedziała posłanka.

Prezydent USA Donald Trump podpisał w maju 2018 r. ustawę o sprawiedliwości dla ofiar, którym nie zadośćuczyniono (Justice for Uncompensated Survivors Today – JUST), dotyczącą restytucji mienia ofiar Holokaustu. W grudniu 2017 r. ustawę zarejestrowaną w dzienniku ustaw jako S.447 (ustawa Senatu nr 447) jednomyślnie przyjęła izba wyższa amerykańskiego Kongresu, a pod koniec kwietnia 2018 r. Izba Reprezentantów.

Po podpisaniu ustawy przez Trumpa sekretarz stanu USA będzie zobowiązany do przedstawienia w dorocznym raporcie o przestrzeganiu praw człowieka w poszczególnych państwach albo w dorocznym raporcie o wolności religijnej na świecie sprawozdania o realizacji ustaleń zawartych w tzw. deklaracji terezińskiej.

Reklama

Deklaracja ta, przyjęta w 2009 r. przez 46 państw świata na zakończenie praskiej Konferencji ds. mienia ery Holokaustu, jest niezobowiązującą listą podstawowych zasad mających przyspieszyć, ułatwić i uczynić przejrzystymi procedury restytucji dzieł sztuki oraz prywatnego i komunalnego mienia przejętego siłą, skradzionego lub oddanego pod presją w czasie Holokaustu.

Ustawa JUST nie przewiduje żadnych sankcji dla państw sygnatariuszy deklaracji terezińskiej, które nie spełniły swych obietnic dotyczących zwrotu mienia ofiar Holokaustu ich prawowitym właścicielom bądź ich spadkobiercom i dlatego ma głównie symboliczny, deklaratywny charakter.