- Są poważne podstawy, by podejrzewać, że bez zaangażowania - przynajmniej w niektórych wypadkach - notariuszy te przestępstwa na taką skalę nie mogłyby się odbywać - powiedział Ziobro.

Reklama

W końcu maja gdańska policja informowała o zatrzymaniu 14 osób podejrzewanych o oszustwa w celu przejmowania mieszkań w całej Polsce, w ramach zorganizowanej grupy przestępczej. Wprowadzając w błąd kredytobiorców bądź wykorzystując ich przymusowe położenie, udzielano im pożyczek w zamian za podpisanie umowy kupna-sprzedaży lokalu, którego właścicielami byli pożyczkobiorcy. Skutkiem było przejmowanie lokali przez sprawców - podawała policja.

We wtorek Zbigniew Ziobro przedstawił szczegóły śledztwa, prowadzonego w sprawie przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku, która bada różne wątki tej działalności.

Powiedział, że jest ok. 100 pokrzywdzonych (a może ich być nawet trzy razy więcej) działalnością przestępców-lichwiarzy, którzy w latach 2010-2015 zawierali umowy pożyczki do kilkudziesięciu tys. zł pod zastaw - jak dotychczas ustalono - 87 nieruchomości. - Istota tych umów sprowadza się do tego, że zawierały one ukryte odsetki z jednej strony, a z drugiej rażąco zaniżały wartość nieruchomości, którymi dysponowali ci pokrzywdzeni - powiedział Ziobro.

Reklama

Były to umowy pożyczek zabezpieczonych przeniesieniem własności nieruchomości na pożyczkodawców - do czasu zwrotu im pożyczki lub umów sprzedaży połączonych z prawem odkupu, w przypadku zwrotu pożyczki w określonym terminie za cenę nabycia. Jak dodał Ziobro, wynikiem tych - jak się wyraził - "cyrografów" było "bezwzględne pozbawianie własności i wyrzucanie na bruk".

Umowy były zawierane na 3 lub 6 miesięcy. Oprocentowanie wskazane w akcie notarialnym wynosiło od 10 do 20 proc., ale faktycznie sięgało nawet 80 proc. W większości przypadków pokrzywdzeni nie byli świadomi, że umowa notarialna opiewa na większą wartość pożyczki, aniżeli faktycznie została udzielona. Wartości nieruchomości ujęte w aktach notarialnych były zaniżane nawet do 50 proc. rzeczywistej wartości nieruchomości. Stałą cechą aktów notarialnych było wymuszenie na pokrzywdzonych udzielania pełnomocnictw do wymeldowania wszystkich domowników z nieruchomości będącej przedmiotem umowy - podkreśla prokuratura.

Umowy zaopatrzone były w klauzule rygoru egzekucji wprost z aktu notarialnego, co umożliwiało pożyczkodawcy bezproblemowe doprowadzenie do opróżnienia danej nieruchomości z pokrzywdzonego i członków jego rodziny.

Reklama

Ziobro podkreślał, że nie może zrozumieć odmowy aresztowania części z 14 podejrzanych przez sąd, który zastosował wobec nich poręczenia majątkowe w "stosunkowo niewielkich kwotach pieniędzy". Złożono już zażalenie prokuratury na tę decyzję sądu, bo - według śledczych - jest ryzyko utrudniania przez podejrzanych śledztwa, matactwa oraz ucieczki. - Ci ludzie nie mogą cieszyć się wolnością - mówił Ziobro.

Wobec reszty podejrzanych prokuratura zastosowała dozór policji, poręczenia majątkowe od 50 do 70 tys. zł, zakaz prowadzenia działalności co do pośrednictwa finansowego oraz zakaz opuszczania kraju.

Ziobro ujawnił, że w tej sprawie po raz pierwszy zastosowano tzw. konfiskatę rozszerzoną - na razie do dwóch nieruchomości, ale to "nie ostatnie słowo prokuratury". Tą decyzją wstrzymano "przestępcze decyzje" wobec dwóch nieruchomości o wartości 600 tys. zł własności małżeństwa, które pożyczyło od oszustów 20 tys zł, a spłaciło 9 tys. zł (w "konfiskacie rozszerzonej" chodzi o konfiskowanie pochodzących z przestępstw majątków, które sprawcy ukrywają, przepisując na członków rodziny - to oni sami musieliby dowieść, że nie pochodzą one z przestępstwa).

Jak powiedziała Barbara Sworobowicz, dyrektor Departamentu Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej, łączna szkoda po stronie pokrzywdzonych wynosi 16 mln zł, a średnia wartość przejmowanych nieruchomości wynosiła od 200 do 250 tys. zł. Zabezpieczono mienie o łącznej wartości ponad 7 mln zł.

Prokuratura bada 600 aktów notarialnych, co do których jest podejrzenie, że może chodzić o lichwiarskie pożyczki; przesłuchano już część notariuszy. "Będę się domagał od prowadzących sprawę prokuratorów, aby bardzo dokładnie ocenili rolę tych notariuszy; jeśli notariusze dopuścili się tutaj nieprawidłowości, w zależności od ich skali poniosą również konsekwencje" - oświadczył Ziobro.

Podejrzani mają zarzuty działania w grupie przestępczej, oszustw oraz lichwy - nie przyznali się do zarzutów, za które grozi do 10 lat więzienia. Zgodnie z Kodeksem karnym, kto, wyzyskując przymusowe położenie innej osoby, zawiera z nią umowę, nakładając na nią obowiązek świadczenia niewspółmiernego ze świadczeniem wzajemnym, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

W sprawie tej grupy przestępczej występują organizatorzy, pośrednicy i tzw. słupy. Ofiar poszukiwali wśród osób znajdujących się w złej sytuacji finansowej i życiowej. Mieli oni zadłużone nieruchomości bądź sami byli zadłużeni i nie mieli możliwości uzyskania pożyczek czy kredytów bankowych.

Ziobro podkreślał, że takie sprawy były "zamiatane pod dywan" za rządów koalicji PO-PSL. - My chcemy chronić zwyczajnych Polaków przed tego rodzaju przestępczością - oświadczył.