Pismo od Francuzów trafiło m.in. do Ministerstwa Obrony Narodowej, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i też - najprawdopodobniej - Ministerstwa Rozwoju jeszcze przed świętami. Jest ono dosyć ogólne, ale wymowa jest jasna: kwestię niepodpisania umowy na dostawę śmigłowców caracal Airbus Helicopters chce oddać do arbitrażu międzynarodowego.
Tę informację potwierdziły nam dwa niezależne źródła.
Najpewniej Polskę będzie reprezentowało Ministerstwo Rozwoju. Główny zarzut francuskiego koncernu to negocjacje bez woli zawarcia umowy, tzw. negocjacje pozorne. Na dowód tego można przytoczyć choćby słowa ministra Antoniego Macierewicza, który jeszcze zanim został ministrem obrony, na łamach "DGP" jasno stwierdził, że na caracale się nie zgodzi. I to mimo, że wówczas nie miał żadnego wglądu w dokumenty przetargowe. Najprawdopodobniej sprawa będzie toczyć się w trybunale w Sztokholmie, a producent może się domagać co najmniej kilkudziesięciu milionów złotych.
Postępowanie na dostawę śmigłowców wielozadaniowych rozpoczęło się jeszcze w 2012 r. Na początku chodziło o 26 maszyn, później o 70, wreszcie stanęło na 50. W kwietniu 2015 r. do testów ostatecznie zakwalifikowano tylko caracala (odpadły AW 149 i blackhawk), który egzamin zdał. Resort obrony jeszcze pod wodzą Tomasza Siemoniaka umowę parafował, ale miała ona wejść w życie po zawarciu umowy na offset, czyli transfer technologii. Negocjacje w tej sprawie spadły już na rząd Prawa i Sprawiedliwości, a prowadziło je ministerstwo rozwoju.
Po prawie roku negocjacji, w październiku 2016r. urzędnicy ogłosili, że porozumienia nie będzie. Kłopotliwa była forma w jakiej to zrobiono (Francuzi dowiedzieli się o tym na pół godziny przed mediami) i późniejsze wypowiedzi m.in. wiceministra obrony Bartosza Kownackiego o nauce jedzenia widelcami. M.in. dlatego polsko - francuskie relacje ostatnio mocno się ochłodziły.